W końcu nie dowiedziałem się, jaką tajemną moc posiada główny bohater, poza tym, że tłucze szyby. Niestety odcinek trzeci nadal mnoży pytania, nie dając żadnych odpowiedzi, a to robi się nieco irytujące. No, ale po kolei, bo można się w tym wszystkim pogubić.
Nadal trwa walka, albo raczej rzeź. Ostatecznie nie wiadomo, czy broń palna i biała robi potworom jakąś krzywdę, czy nie. Nagle też okazuje się, że niektórzy z osadzonych są tzw. hemomancerami (czytaj: mają ponadnaturalne moce). Niektórzy mogą używać telekinezy, a protagonista rozbija szyby i lata??!!
Część artystyczna wypada słabo zarówno pod względem scenariusza, jak i animacji, a kończy się wejściem/wleceniem Liu (srebrnowłosy), Anji i Ifen do szybu wentylacyjnego, gdzie chłopak zaczyna gadać z sensem i turla naboje (nie pytajcie mnie, skąd on wie, gdzie iść, przerosło mnie to).
Po tym wątpliwej jakości widowisku przechodzimy do części merytorycznej, która rozwija się niemal idealnie, do momentu kiedy:
- głównego bohatera bierze na wspominki
- Ifen zaczyna się zabawiać piersiami Anji
W tym właśnie wiekopomnym momencie cały klimat strzelił… jak balon nakłuty igłą. Te sceny pięknie udowadniają, jak doskonale twórcy opanowali żonglowanie konwencją.
Wspominałem już o piersiach? Tak, muszą być i musi być fanserwis, bo musi i kropka, a że tu nie pasuje, to inna sprawa. Ale przejdźmy do ciekawszych rzeczy: coś nie zgadza się z czasem, bo na planie ewakuacyjnym, który bohaterowie znajdują w biurze, podano rok ukończenia budynku dwa lata w przyszłości, sam budynek wygląda, jakby z pięćdziesiąt lat temu został opuszczony, no i widok za oknem też jakiś dziwny.
Niestety zamiast wyjaśnień widzimy tylko scenę porwania protagonisty, gdy jeszcze był małym bajtlem, i traumę „jak to wszyscy mnie opuścili”. Niczego konkretnego się nie dowiadujemy, a że zrobiona przez ojca rana na ręce bohatera zaczęła dziwnie połyskiwać, to mamy na koniec jedno pytanie więcej.
Niestety fabuła jest zwyczajnie słaba. Bohaterowie są nijacy, pewnie dostaną jeszcze porcję traum z dzieciństwa, które nie poprawią sytuacji. Animacja nie jest w stanie udźwignąć scen, na które się porywa, więc na zapierające dech w piersiach walki nie mamy co liczyć (w pewnym momencie dostaliśmy prawdziwy pokaz slajdów zamiast animacji, co nie rokuje dobrze na tym etapie). Może i historia będzie się miała czym pochwalić w późniejszych odcinkach, ale zwyczajnie nie chce mi się przez to brnąć jak w zeszłym sezonie przez Hitori no Shita: The Outcast. Tym razem sobie daruję, co i Wam mogę zasugerować (no chyba, że komuś się wyjątkowo spodobało).