W końcu dostaliśmy jakąś fabułę (choć może to trochę za dużo powiedziane) i trochę nowych postaci, bo nie ukrywam, że oglądanie ciągle tych samych osób i żartów robiło się nudne. Tym razem na tapetę trafia klub fotograficzny, na tajnej stronie zamieszczający zdjęcia erotyczne, które można nabyć za niewielką opłatą.

Oczywiście wzbudza to zainteresowanie samorządu szkolnego, który udaje się do klubowego pokoju w celu wyjaśnienia całej sprawy. Hayato i Rin nie podejrzewają jednak, jak potężna jest siła szantażu, szczególnie gdy dotyczy sceny macania z poprzedniego odcinka.

Sytuację w końcu „ratuje” Ui, która przejmuje problematyczną kartę pamięci i zmusza klub do pracy dla samorządu.

Wiem, jak to brzmi, i wiem, że nie jest ani trochę odkrywcze i nie pokazuje niczego, czego nie pokazałby poprzedni sezon. Żarty nadal latają niemal przy samym gruncie, dużo jest scen rozbieranych, macanych i innych „ku uciesze męskiego oka”. Oprawa audiowizualna też specjalnie nie wyróżnia się ani na plus, ani na minus. Jeśli komuś podobała się poprzednia seria i nie ma jeszcze dość, to pewnie dotrwa do końca, choć nie spodziewam się, aby coś nas tu miało zaskoczyć. Jedno jest pewne, Izumi będzie miał jeszcze niejedną okazję, żeby się napatrzeć i namacać, a dziewczyn ciągle przybywa…

P.S. Tak od siebie dodam, że mimo wszystkich wad ta seria ma coś, co mnie przy niej trzyma. Chodzi mi mianowicie o to, że przy całym swym dziwactwie jest to zwyczajna seria ecchi, bez kosmitów, potworów, ratowania świata i tym podobnych pomysłów. Bohaterowie są płascy jak deska kreślarska ale sympatyczni. I te właśnie dwa elementy sprawiły, że pewnie dotrwam do końca i może nawet w przypływie desperacji popełnię jakąś recenzję tego tytułu…