ēlDLIVE – odcinek 1

Chuuta Kokonose bardzo stara się być typowym nastolatkiem, ale ze względu na pewien niezależny od niego czynnik niezbyt mu to wychodzi. Otóż chłopak ma w zwyczaju gadać do siebie, czym wzbudza zdziwienie lub/i  śmiech innych ludzi. Problem polega na tym, że Chuuta naprawdę słyszy głos, który z jakiegoś powodu nie daje mu spokoju i komentuje wszystkie jego poczynania i decyzje. Do tego dochodzi trauma z dzieciństwa, związana z pewnym wypadkiem, w wyniku którego ucierpieli przyjaciele chłopaka. Wszystko to sprawia, że Kokonose woli trzymać się na uboczu i niechętnie zawiera nowe znajomości, ale i tak co jakiś czas pakuje się w kłopoty. Podczas jednego z takich dni, kiedy Chuuta myśli, że gorzej już być nie może, nagle pojawia się tajemnicze światło i przenosi bohatera sprzed jego domu wprost na statek kosmiczny. Na miejscu okazuje się, że nie jest to klasyczne porwanie przez UFO, ale próba zwerbowania go do oddziału kosmicznej policji, zajmującej się łapaniem niebezpiecznych istot pozaziemskich. Po namowach Kokonose postanawia spróbować sił i wziąć udział w teście na policjanta. Jego zadaniem jest odnalezienie groźnego kosmity i zakucie go w kajdanki – oczywiście poszukiwany niespodziewanie sam wpada na bohatera, po czym rozpoczyna się walka…

 

 

ēlDLIVE to kolejne dzieło Akiry Amano, autorki Kateikyoushi Hitman Reborn!, co widać chociażby po głównym bohaterze. Wszystko wskazuje na to, że Chuuta Kokonose jest pokrewną duszą Tsunayoshiego Sawady – to sierota o złotym sercu, której mało co wychodzi. Plus jest taki, że w przeciwieństwie do „starszego kolegi”, Chuuta nie zdążył mnie zirytować już w pierwszym odcinku, acz zupełny brak wiary w siebie jest nieco wkurzający. Naturalnie, podobnie jak Sawada, Kokonose nie jest przeciętnym nastolatkiem, a głosik w jego głowie to nie objaw choroby psychicznej. Cóż, macie szczęście, że obejrzałam Kateikyoushi Hitman Reborn! i mogę Was uprzedzić, że ēlDLIVE wydaje się bardzo podobne do serii o dziecięcej mafii, a także do wielu innych anime opowiadających o nijakich małolatach, zamieniających się nagle i niespodziewanie w obrońców Ziemi. Podejrzewam, że następne odcinki zdominują próby nauczenia się posługiwania supermocami oraz zdobywanie wiernych przyjaciół i walki z potworami tygodnia.

Fabuła jest prosta i przewidywalna, postacie na razie wydają się chodzącymi schematami, tyle że całkiem sympatycznymi, ale niestety nie sposób nie zauważyć, że to już było, milion razy. Nie chcę wyrokować po pierwszym odcinku, który jest zaledwie wprowadzeniem do historii, ale nie spodziewam się po tej produkcji cudów. To klasyczny odmóżdżacz dla fanów niewymagającej, pełnej klisz rozrywki, mam wrażenie, że odrobinę staroświeckiej na dodatek. Grafika jest ładna, projekty postaci dopracowane, jednak widać wyraźnie, że budżet nie jest oszałamiający. Po pierwsze, projekty potworów są śmieszne, ale w nie zamierzony sposób i przypominają stwory z animowanych horrorów, z lat osiemdziesiątych. Po drugie, tła są rysowane ładnie, tyle że blade i momentami strasznie puste. W ogóle w anime brakuje jakiegoś sensownego drugiego planu, wszystko wydaje się sterylne niczym katalog firmy meblowej – mało sprzętów, a ludzi jeszcze mniej. Znacznie lepiej wypada ścieżka dźwiękowa, z udaną „gundamową” czołówką, energiczną i dobrze zaśpiewaną, a także solidną grą seiyuu. W tle także nie brakuje niezłych kompozycji, całkiem dobrze podkreślających wydarzenia.

Gdybym nie znała Kateikyoushi Hitman Reborn!, wiązałabym z ēlDLIVE większe nadzieje, ale na razie wszystko dosłownie krzyczy, że anime będzie przeciętnym „patrzydłem”, z mnóstwem mniej lub bardziej sympatycznych bohaterów i nieco żałosnym humorem, kręcącym się wokół ciapowatego charakteru protagonisty. Da się to oglądać bez zgrzytania zębami, ale trzeba lubić taką shounenową, nieco infantylną konwencję.

Leave a comment for: "ēlDLIVE – odcinek 1"