Fuuka – odcinki 1-2

Yuu Haruna jest zwykłym nastolatkiem, który przeprowadził się właśnie z młodszą siostrą do Tokio. Jego rodzice wyjechali do Ameryki (praca), a on sam wylądował tym samym u swoich starszych sióstr. Na domiar złego już od początku prześladuje go pech – gdy udaje się na miasto, wpada na niego rozpędzona dziewczyna, która po bolesnym dla obu stron zderzeniu oskarża go o próbę zrobienia zdjęcia jej majtek, rozbija mu telefon i daje po pysku. Po czym oddala się, zostawiając rozpłaszczonego na chodniku biedaka oraz płytę CD, która wypadła jej podczas zderzenia.

 

Yuu, jako w sumie dobrze wychowany osobnik, postanawia panience płytę oddać, zwłaszcza że wygląda na to, iż będą chodzić do tej samej szkoły. Okazuje się, że dziewczyna nazywa się Fuuka Akitsuki i generalnie jest w miarę normalna, tylko trochę żywiołowa. Jest też wielką fanką niejakiej Kyouki Hinashi, której płyt słucha na okrągło. Gdy więc pewnego dnia widzi w rękach Yuu bilety na film Half & Half , w którym jej ukochana artystka wykonuje piosenkę, bez wahania proponuje mu wspólne wyjście, oczywiście na nie-randkę. A nasz bohater oczywiście się zgadza…

Po dwóch pierwszych odcinkach można powiedzieć jedno – szykuje się kolejny trójkąt romantyczny, tym razem z muzyką w tle. Mamy bowiem piosenkarkę, przyjaciółkę z dzieciństwa, która nagle, po kilku latach, sobie przypomniała o bohaterze, mamy koleżankę z dobrym głosem, którą ciągnie w stronę muzyki, mamy w końcu naszego bohatera, który… z muzyką ma tyle wspólnego, że służy jako katalizator – czyli dzięki jego zachętom i wsparciu obie dziewczyny wybierają drogę muzyczną. Serio… Dostajemy też bohaterów dalszego planu – kumpla z drużyny sportowej, kolegi z klasy, pojawia się też rodzina Fuuki, no i rodzina głównego bohatera. W sumie szkoła też jest dosyć żywa – znaczy, zawiera ludzi, a nie kukiełki.

 

Sam Yuu jest nad wyraz przeciętnym nastolatkiem, niepotrafiącym się rozstać z telefonem (dosłownie nie odrywa od niego wzroku) oraz czasami zdecydowanie nadinterpretującym rzeczywistość, co prowadzi do nieporozumień, gdy po prostu dopowiada sobie wydarzenia, których jest świadkiem. A przy trójkącie, który się szykuje, wieszczę mu o wiele więcej wpadek. Przy czym ciekawostką w jego przypadku jest, że w domu potrafi nawrzeszczeć na siostry paradujące w bieliźnie, że mu klub nudystów urządzają, a rumieni się na widok kawałka bielizny koleżanki. W sumie do czego to doszło, że ten domowy brak reakcji traktowany jest jako powiew świeżości w anime… Co z kolei prowadzi do jeszcze jednej rzeczy – fanserwis. O ile rozumiem, że przypadkowe pokazanie majtek bohaterki i podejrzenie o robienie zdjęć jako przyczyna do dania po mordzie i generalnie rozpoczęcia znajomości w jakiś sposób może ten fanserwis usprawiedliwić, to jednak wpychanie siostrzyczek paradujących po domu w bieliźnie (wszystkich trzech), służyło tylko temu, żeby pokazać cycki w różnym stadium rozwoju. Bo tej sceny równie dobrze mogłoby nie być.

 

Samej fabuły jest w tych dwóch odcinkach niewiele – ot, przyjeżdża bohater, poznaje dziewczynę, pojawia się ta druga z przeszłości. Na mały plus można policzyć to, że dylemat Fuuki, czyli „Czym się chcę zajmować”, zostaje szybko rozwiązany, a nie rozwleczony na n odcinków. Drugim mały plusem jest to, że bohaterowie nie gapią się smętnie w przestrzeń, tylko prowadzą jakieś dialogi. Ubawił mnie też moment, kiedy kolega z klasy Yuu wygłasza górnolotną kwestię o ptakach w klatce, a bohater  patrzy się na niego podejrzliwie i stwierdza, że pierwszy raz słyszy, żeby ktoś tak mówił w rzeczywistości. Jednak nie wiem, czy plusów starczy na to, żeby zmienić Fuukę w coś, co się zapamięta na dłużej.

Leave a comment for: "Fuuka – odcinki 1-2"