Gabriel DropOut – odcinek 3

Epizodycznej, czterohistoryjkowej fabułki ciąg dalszy – tym razem z kawiarnią jako motywem przewodnim. Gabriel zatrudnia się w kawiarni, której właściciel jest bardzo dumny ze spokojnej atmosfery (mało kto przychodzi) i swojej kawy. A kawa jest specjalna, ponieważ ją sam dobiera, kupuje, mieli, parzy… (tu wstaw podniosłą historię o tym, jak znalazł, skomponował i generalnie jest z niej dumny). Problem polega na tym, że Gabriel na kelnerkę się nie nadaje – ma zdecydowanie zbyt olewcze podejście (czytaj – klient zło konieczne), nie grzeszy uprzejmością i szybko się męczy (a przynajmniej tak sama twierdzi). Coś jednak skłania ją do pozostania.

 

W kolejnej historyjce na tapetę wzięte są z kolei Vigne i Raphiel. Otóż diablica ze zdziwieniem się dowiaduje, że Raphiel skończyła niebiańska szkolę na drugim miejscu (Gabriel była prymuską) i postanawia ją bliżej poznać. Wspólnie idą na pogaduszki, gdzie Raphiel jak zwykle jest sobą – czyli małą podstępną krętaczką, i przypuszczam, że Vigne może pożałować wkrótce tego, co jej wyznała.

 

Następnie wracamy do kawiarni, którą tym razem nawiedza Satania – głównie w celu ponabijania się z Gabriel i zmuszenia jej do obsłużenia się. Sukces odnosi połowiczny, panienki przerzucają się złośliwościami, właściciel natomiast jest prawie na granicy zawału.

 

W ostatniej odsłonie okazuje się, że w czasie upałów u naszej bohaterki zepsuła się klimatyzacja, a co więcej, latają wredne komary. Jako że skoro ktoś inny ma lepiej (czyli u niego klima działa), to ja też mogę skorzystać, Gabriel nawiedza Vigne. Tu mamy ładną scenę fanserwisową (tym razem się nie czepiam) ze strategicznie umieszczonym „świętym światłem”, które czyni sceny rozbierane przyjaznymi do oglądania dla rodziny. Śliczne i w punkt.

Gabriel DropOut zdecydowanie będzie jedną z tych sezonowych serii, które będzie się oglądało tak mimochodem, bez specjalnych oczekiwań, a po skoczeniu szybko zapomni. Bohaterki są w miarę sympatyczne, mimo że jedna planuje przejąć kiedyś władzę nad światem, a druga z łatwością możne tenże świat zniszczyć z najbłahszego powodu. Nie spodziewam się także dramatycznych zwrotów akcji – ot takie okruszki życia, z wtrąconymi od czasu do czasu motywami nadprzyrodzonymi. Bo naprawdę, jeśli zabrać by całą anielskość i diabelskość, to byłyby historyjki o życiu czterech (w miarę) słodkich panienek, ładnie narysowanych, z odrobiną fanserwisu.

Leave a comment for: "Gabriel DropOut – odcinek 3"