BanG Dream! – odcinek 3

Trzeci odcinek w większości poświęcony został osobie Rimi. Choć Kasumi wydawało się, że zrekrutowała nową koleżankę do zespołu, ta stwierdziła, że jednak nie może z nimi grać. Czemu? Tę informację zachowała dla siebie, po czym… szybko uciekła. Przed Kasumi wszakże nie łatwo się schować (zwłaszcza jeśli próbuje się to zrobić za zasłonami w klasie), zaś dziewczyna nie zamierza dać za wygraną i stara się za wszelką cenę dowiedzieć, dlaczego Rimi odmawia wspólnych występów.

  

Ostatecznie powód okazuje się banalnie prosty, a jest nim… wrodzona nieśmiałość. Rimi ma wyraźne problemy w kontaktach interpersonalnych – boi się nawet przedstawić w klasie, a co tu dopiero mówić o graniu przed wielką (a nawet i taką trochę mniejszą) publicznością. Na szczęście Kasumi, słysząc to wyznanie, decyduje się odpuścić. Nastolatki umawiają się na wspólne wyjście na koncert do znanego nam już klubu muzycznego. Jedną z gwiazd wieczoru ma być zespół Glitter Green, do którego należy siostra Rimi.

Tak się jednak składa, że członkinie zespołu mają lekkie opóźnienie. Dzień wcześniej były na wycieczce szkolnej i ich lot został przesunięty z powodu brzydkiej pogody. Prosto z lotniska pędzą do klubu, lecz w myśl zasady, że publiczność nie może czekać, właścicielka nie ma zamiaru ani przesunąć występów, ani tym bardziej zrobić przerwy. Kiedy ostatni zespół schodzi ze sceny, wydaje się, że już po wszystkim. Trudno, nie zdążyły, tym razem się nie udało – pewnie będzie jeszcze szansa innego dnia. I wtedy przed mikrofonem staje… Kasumi. W repertuarze ma hit znany już z innych anime, czyli nieśmiertelny przebój „Mrugaj, mrugaj gwiazdko ma”. Po kilku minutach dołączają do niej najpierw Arisa, a potem Rimi. Takim oto sposobem publiczność zostaje zatrzymana w sali aż do przybycia Glitter Green. Zachęcona sukcesem Kasumi planuje dać następny występ na szkolnym festiwalu!

Być może jestem już stara i marudna, ale seria na razie niczym mnie nie zainteresowała. Owszem, jest przyjemnie i nie czuję się przytłoczona wszechobecną głupotą (mimo iż całość ma bardzo naiwny wydźwięk), ale brakuje w tym trochę „pieprzu”. Po prostu oglądamy kolejną pogodną historyjkę o grupce przyjaciółek, które połączyła wspólna pasja. Nie jest to złe, niestety nie jest też szczególnie dobre – ot, taki przeciętniak. Myślę, że jako standardowa porcja prostej, lecz miłej rozrywki, powinno się to sprawdzić i jeśli ktoś lubi takie klimaty, nie powinien się zawieść. Mnie się to ogląda nieźle, choć już po trzecim odcinku odczuwam pewne znużenie powtarzalnością prezentowanych schematów. Nie polecam, ale też nie odradzam – przy nadmiarze wolnego czasu i apetycie na podobne produkcje spokojnie można spróbować, zwłaszcza że nic nie zapowiada, by w dalszej części coś się popsuło. To raczej typ serii, w której stały poziom utrzymuje się od początku do końca, zatem pierwszy odcinek powinien każdemu jasno pokazać, czy będzie to tytuł dla niego.

Leave a comment for: "BanG Dream! – odcinek 3"