Hinako Note – odcinek 1

Jak było do przewidzenia, anime jest słodziutkie – ale, rzecz zdumiewająca, zęby mnie jeszcze nie bolą. Może trochę uszy, od słodziutkich głosików czterech poznanych panienek… Pierwszą z nich jest Hinako, która przybywa do Tokio, by w szkolnym klubie teatralnym przezwyciężać straszliwą nieśmiałość. Do tej pory, mieszkając na prowincji tak głębokiej, że pozbawionej netu, próbowała ją zwalczyć, czytając zwierzętom bajki. Jednak przy ludziach, którzy ją znienacka zagadują, z reguły nieruchomieje w pozie stracha na wróble, co tłumaczy kurczaczki – nie są one metaforą, lecz dosłownym żartem, który trzeba wypuszczać drzwiami i oknami. Po tego rodzaju zapoznaniu się z miłym tokijskim policjantem Hinako trafia na swoją stancję, która okazuje się antykwariatem książkowym połączonym z kawiarnią. Pracują w nich (taka jest tutejsza „ruru”) dwie tutejsze rezydentki – wiecznie głodna Kuu, która kocha książki tak, że odczuwa przymus ich zjadania, oraz wyglądająca na podstawówkę drugoklasistka Mayu, nosząca strój meido, co pozwala jej ćwiczyć unikanie zagrożeń związanych z falbankami (gdyż tak naprawdę chce być księżniczką).

  

  

  

Po zdumiewająco łatwym zapoznaniu się Hinako z dziewczętami (kurczaczki pojawiły się tylko raz) nieszczęsna świeżo upieczona licealistka dowiaduje się, że wymarzony klub został zamknięty. By rozwiać jej przygnębienie, pozostałe zabierają ją do parku (z gastronomicznymi przyległościami), gdzie w tłumie ludzi mają miejsce sceny z kurczaczkami (ten gag już mi się opatrzył) oraz kaczką (a ten był nawet zabawny). Spotykają tam ćwiczącą na wolnym powietrzu jakąś rolę sceniczną właścicielkę stancji, którą jest koleżanka Mayu z klasy, Aki – w dzieciństwie aktorka, na co dzień powolna i jakby wycofana, a na scenie ponoć żywiołowa jak huragan. Informuje ona Hinako, że klub w ich szkole nie tyle został zamknięty, ile zawieszony z powodu wyjazdu opiekuna, i sugeruje założenie własnej trupy teatralnej – oferując swoje i dwóch pozostałych wsparcie.

  

  

Prawdę mówiąc, nie jestem fanką wiadomego gatunku, ale chyba na razie nie wygląda to źle (zob. pierwsze zdanie). Fakt, kolory są pastelowe z dużym udziałem różu, co najmniej dwie z bohaterek piszczą na granicy mojej wytrzymałości, kurczaczki już za trzecim występem przestały mnie bawić, a dziewczyny, jak widać, paradują w wersji super-deformed przez jakąś połowę odcinka albo lepiej, ale z drugiej strony… Animacja jest nie najgorsza, projekty postaci przyjemne, dość staranne komputerowe tła nie skaczą do oczu (pomijam tu z przyczyn oczywistych momenty SD), opening i ending bardziej niż słodkie są żywiołowe (tzn. wizualnie, popiski wokalne wszystkich seiyuu pomińmy milczeniem). Ponadto spodobało mi się to, że Hinako komentuje w myślach obserwowane sytuacje, a jej komentarze są trzeźwe i sensowne, choć pozbawione najmniejszej dozy złośliwości. Także jej niektóre reakcje i wyobrażenia na temat np. morderczych zapędów Kuu mnie rozbawiły.

   

Na koniec zostałam uraczona zupełnie niepotrzebną moim zdaniem sceną fanserwisową pt. „Hinako w kąpieli”, z której wynika m.in., że dziewczyna ma znacznie dojrzalsze kształty, niż ukazuje jej codzienny strój. Cóż, takie czasy, że bez widoku kobiecych krągłości, choćby zaparowanych, widać żadne anime się nie obejdzie. Tyle dobrego, że też skończyło się dość zabawnie.

Tak, to ta sama bajka co powyżej.

Comments on: "Hinako Note – odcinek 1" (1)

  1. Czy tylko mi si wydaje, że końcowa scena kąpielowa była bardziej nawiązaniem do Hidamari Sketch, niż fanserwisem? Jakoś od razu mi się tak skojarzyło.

Leave a comment for: "Hinako Note – odcinek 1"