Hinako Note – odcinek 2

W dzisiejszym odcinku poznajemy tragiczną przeszłość Hi… Wróć! Tragiczną prze… wróć! Tragi… Wróć, to nie ta bajka! Owszem, poznajemy przeszłość Hinako – wypełnioną rozmowami ze zwierzętami i stróżowaniem przy polu sąsiadów w roli stracha na wróble. Naprawdę, dobra w tym jest. Może to w pewnym sensie i tragiczne… nie, raczej nie.

  

  

W dalszej kolejności mamy słodkie wzajemne powitanie mieszkanek księgarnio-kawiarnio-pensjonatu, wspólne słodkie śniadanie z rozmową o tym, do czego Hinako jest potrzebny klub teatralny – przy okazji poznajemy też wspomnienie Aki o jej debiucie scenicznym, kiedy miała cztery lata – następnie słodkie wieszanie prania na dachu i słodki lunch (Kuu jest wiecznie głodna!), kiedy to dziewczęta postanawiają założyć własną trupę, a jej szefową uczynić właśnie Hinako, i jest to niezmiernie słodkie; potem jeszcze wymyślanie nazwy, słodka wymiana kontaktów i coś na kształt piżama party, również obowiązkowo słodkiego. Aha, i ustalenie celu, dość ambitnego, do którego ganbare!

  

  

No więc nie ma się co czarować, to jest CGDCT pełną gębą, ktokolwiek szuka właśnie tego, dostanie właśnie to. Jak poprzednio wspomniałam, nie należę do fanów tego gatunku, i raczej po tym doświadczeniu zapatrywań nie zmienię, choć przyznaję, że ma to w sobie coś wciągającego… jak karmelek, którego nie można przestać ssać, dopóki się nie skończy, choć od słodyczy bolą już nawet przestrzenie międzyzębowe. Słodycz występuje tutaj w stężeniu przekraczającym chyba nawet kosmiczne normy, więc odurzony nią mózg nie może nawet się bronić; po prostu ją wchłania, nie wiedząc, co się dzieje. Wszystko jest straszliwie słodkie, kolory, głosiki (uhuhuh), historyjki, zachowania, interakcje, bohaterki, każda na swój sposób… Ale nie umiem nawet ich opisać innymi słowami niż słodkie.

  

W dodatku to wszystko jest również straszliwie śliczne, i jakkolwiek brzmi to dziwnie, zarzutem nie jest. Wizualnie twórcy naprawdę się postarali i mimo bardzo dużej ilości SD oraz często komputerowych teł nie powiedziałabym, że idą na łatwiznę, gdyż wszystko jest dobrze animowane, a owe tła szczegółowe i ładne. W tle dźwiękowym z kolei wyłapałam też jakieś fajne kawałki, aczkolwiek głosiki nieustannie gadających bohaterek przebijają w moich uszach prawie wszystko. Razem wziąwszy, czuję się trochę jak po seansie hipnozy – niby wiem, co się działo, ale nie jestem do końca pewna, zostało mi wrażenie kolorowego (w większości różowego) chaosu, czegoś niby sensownego, ale lekko absurdalnego, czegoś chyba zabawnego… i zdumienie gdzieś w tyłomózgowiu, jakim cudem nie uciekam z krzykiem od takiej zabójczej dawki słodyczy. Jeśli tak właśnie objawia się oglądanie CGDCT, to chyba powinno być opatrzone ostrzeżeniem Ministerstwa Zdrowia. Niniejszym ostrzegam więc niezorientowanych, na co się narażają, bo już uzależnionych nie ma co, z pewnością są na siódmym haju. I naprawdę się dziwię, że się im nie dziwię…

Leave a comment for: "Hinako Note – odcinek 2"