Hinako Note – odcinek 3

Strasznie dużo się działo w tym odcinku jak na taką słodką bajeczkę… a na pewno w porównaniu do poprzedniego. Otóż dziewczęta zaczynają wreszcie szkolne życie, co wiąże się dla Hinako z dramatycznym aktem jikoshoukai, czyli przedstawienia się klasie. Krótko: porażka. Reakcja na zainteresowanie nowych koleżanek – porażka. Próby odpowiedzi na zadawane przez nauczycielkę pytania – porażka. Nic dziwnego, że „małą porażką” nazywa ją ostatnia z głównych bohaterek, która pojawia się właśnie w tym odcinku, Yua.

  

Yua jest (psycho?)fanką talentu scenicznego Aki i pragnie zostać aktorką, by móc z nią występować. Poza tym jest tsundere, oczywiście w wersji mocno osłodzonej, co oznacza, że już w pierwszym odcinku możemy zobaczyć jej miękkie serce, a od deklarowanej rywalizacji, żeby nie powiedzieć wojny podjazdowej wypowiedzianej Hinako (która, rzecz jasna, kompletnie tego nie łapie), przechodzi do prawie zgody na proponowaną przyjaźń. Poza tym wprowadza kolejny element komediowy, który do mnie akurat trafił, mianowicie momentami sprawia wrażenie, jakby mówiła do czwartej ściany. I stanowczo pasuje do trupy, bo grać ewidentnie umie i lubi, wręcz ma to we krwi, a poza tym doprawia wszechobecną słodycz przynajmniej złudzeniem jakiegoś innego smaku.

  

  

W szkole ma miejsce jeszcze jedno ważne wydarzenie, mianowicie inne fanki Aki proponują założenie czegoś zastępczego – towarzystwa? – dla zawieszonego klubu teatralnego; oczywiście wszystkie nasze panienki się tam zlatują, choć jednocześnie planują realizować własną działalność. Po szkole z kolei wkręcają Hinako w pracę w kawiarni, także w celu ćwiczenia kontaktów z ludźmi. Jeden jej nawet przypadkowo wychodzi… Aczkolwiek znacznie ciekawsze były przebieranki, które zaserwowała jej Mayu, będące licho wie, fanserwisem na serio, czyli IMO idiotycznym i niepotrzebnym, czy dla żartu, czystej żonglerki stylami, którą to żonglerkę anime z pewnym wdziękiem uprawia.

  

 

Tę drugą wersję obecnie łaskawie przyjmuję, gdyż ku swemu ogromnemu zdziwieniu stwierdzam, że ten miszmasz słodkości i absurdów nawet mi się podoba i możliwie, że będę oglądać dalej – pierwsze CGDCT w moim życiu, i to w stężeniu 200%! To, co mi tu tak naprawdę przeszkadza, kołacząc od tyłu w oszołomiony cukrem mózg, a co kładę na karb gatunku właśnie, to niezwykła łatwość, z jaką dziewczyny zaprzyjaźniają się z Hinako, ich dobre intencje pomagania jej, a także to, że ona sama, tak straszliwie nieśmiała, przed nimi otwiera się praktycznie od razu i w zasadzie nie ma problemów z komunikowaniem się z nimi. Po prostu ta jej nieśmiałość jest pretekstem do zawiązania fabuły, wykorzystywanym także, kiedy pasuje zrobić gag za strachem na wróble. W tym odcinku urozmaiconym brzuchomówstwem Kuu, które mnie też rozbawiło. Zresztą Kuu jest moją ulubienicą, a to głównie przez ten jej koci pyszczek, choć i z charakteru podoba mi się najbardziej. Możliwe, że Yua znajdzie się na drugim miejscu, ale nie przesądzam jeszcze. W każdym razie wygląda na to, że dla każdego amatora słodkości znajdzie się w tej cukierni coś dobrego.

  

Nie do końca ogarniam stronę graficzną, która jest naprawdę ładna i dopracowana, ale strasznie skacze między w miarę realistycznym (choć oczywiście przesłodzonym) wyglądem postaci, wersją na poły SD i całkowitym SD, a okazjonalnie czymś, co na własne potrzeby nazwę wersją „hiper-deformed”, kiedy wdzięki Hinako nabierają fanserwisowego blasku oraz kształtów i wielkości normalnie niezauważalnych (czy raczej nieistniejących w naturze). Tylko dlatego przyjmuję te sceny za dobrą monetę. Trochę może to całe żonglowanie stylami być w sumie męczące, ale też chyba stanowi część uroku tego anime, zwłaszcza jeśli ktoś lubi SD. Muzycznie chyba niespecjalnie jest o czym mówić, wszystkie seiyuu nadal straszliwie piszczą, ale cukier nie tylko krzepi, lecz najwyraźniej także znieczula… Za to opening stanowi szaleństwo wizualno-akustyczne i zdecydowanie warto mu poświęcić te półtorej minuty. Ending trochę słabszy, ale też daje radę. Razem wziąwszy: nawet jeśli nie jesteście i nigdy nie planowaliście być fanami CGDCT, kto wie, może to jest właśnie seria, która zmieni wasze zdanie na ten temat? Myślę, że warto przynajmniej spróbować, jak smakuje ten bezowy przekładaniec z powtykanymi w radosnym szale rozmaitymi kolorowymi dodatkami.

 

Leave a comment for: "Hinako Note – odcinek 3"