ID-0 – odcinek 2

Drugi odcinek zaczyna się od krótkiego wykładu, tym razem na temat Mind Trans System, czyli metody pozwalającej na przesyłanie ludzkiej świadomości do I-machine. Trudno mi właściwie powiedzieć, do czego ma to wprowadzenie służyć, bo w podstawach działania rzeczonego systemu mieliśmy się okazję już połapać. No chyba, że szło o pokazanie tajemniczego pana w nietwarzowej masce.

  

Później wracamy na pokład „Stulti”, czyli statku-matki firmy wydobywczej Escavate. W ostatnich sekundach poprzedniego odcinka okazało się, że pracownicy ww. firmy zdołali jakoś przechwycić ciało Mayi. Jakim cudem – tego do końca nie wiadomo, chociaż jak łatwo zgadnąć, życzliwy pan profesor oskarżył Mayę o sprzedaż danych złoża orichaltu. To z kolei może zwiastować dla niej poważne kłopoty, łącznie z więzieniem, jeśli nie zdoła się jakoś wybronić. Oczywiście ma alternatywę, a dokładniej propozycję pracy. Trzeba przyznać, że nie przyjmuje jej z entuzjazmem (jak by nie patrzeć, Escavate to mocno szemrana firma), ale nie ma wielkiego wyboru i musi się zgodzić na przynajmniej czasowe zatrudnienie.

  

Tymczasem Karla, ktoś w rodzaju koordynatorki całego tego bałaganu, dostaje informację o nowym złożu mieszczącym się na nowiutkiej planecie, która właśnie wyłoniła się z czasoprzestrzennej anomalii. Złoże wydaje się niezwykle bogate, ale też dostęp do niego jest skrajnie niebezpieczny. Chociaż szef Escavate (i ojciec poznanej poprzednio Clair) ma pewne wątpliwości, czy skórka jest warta wyprawki, jeden z jego pracowników, Ido (ten w niebieskiej I-machine), decyduje, że trzeba spróbować. Na powierzchnię planety wraz z nim udaje się Maya, jako ekspertka w dziedzinie geologii, ale można się domyślić, że bez poważnych problemów się nie obejdzie. Przy okazji wychodzi na jaw, że Ido jest tak zwanym evertrancerem – człowiekiem, który stracił biologiczne ciało i na stałe pozostaje w I-machine.

  

Niebezpieczna misja kończy się powodzeniem, jednak scenarzysta i tym razem przygotował dla widzów niespodziankę na sam koniec odcinka. Wraz z potężnym złożem orichaltu na pokład „Stulti” trafia też nieoczekiwana pasażerka…

  

Lubię space operę i po pierwszym odcinku byłam skłonna dać serii kredyt zaufania, ale ten odcinek poważnie go nadwyrężył. Nie chodzi nawet o nadmiar technobełkotu ani mocno już widoczne zacięcie „mistyczne” (to ostatnie jest wręcz częścią kanonu space opery). Ilość zbiegów okoliczności przekracza jednak dopuszczalne normy: po całej tej historii z Mayą bohaterowie akurat dowiadują się o nowej planecie, akurat przeskakują do niej jako pierwsi i akurat niezaczepiani przez nikogo mogą swoją misję przeprowadzić w rekordowym czasie. Sama misja pozostawia także wiele do życzenia, jest kompletnie nieprzygotowana, zdecydowanie zbyt ryzykowna (i argumentowanie, że Ido chciał ryzykować, jakoś do mnie nie przemawia), a ciągnięcie na nią Mayi, która – co wiemy – nie jest nawet porządnie przeszkolona do używania I-machine – to już w ogóle czysta głupota. W dodatku, tak jak poprzednio, jak już przychodzi co do czego, wymyślony naprędce plan sprawdza się w stu procentach i pozwala na pozyskanie cennego złoża… No i bądźmy szczerzy: Maya nie wygląda na swój wiek. Clair jako jedyna jest pokazywana częściej jako człowiek niż jako I-machine. A teraz dochodzi do tego różowa kocioucha kosmitka… To naprawdę nie wróży dobrze.

Leave a comment for: "ID-0 – odcinek 2"