Oushitsu Kyoushi Haine – odcinek 1

Heine Wittgenstein otrzymuje propozycję zostania guwernerem na królewskim dworze. Los obdarował Jego Królewską Mość pięcioma synami i córką, ale że król przezorny i ma świadomość, że najstarszemu coś się może stać, chce, by czterej pozostali także odebrali stosowne wykształcenie, zaś profesor Wittgenstein wydaje się stworzony do tego zadania. Niestety na horyzoncie pojawiają się pierwsze czarne chmury – po pierwsze, nowy nauczyciel wygląda na około dwanaście lat, co sprawia że większość ludzi nie traktuje go poważnie. Po drugie, jak wieść gminna niesie, kolejni nauczyciele rezygnowali szybciej niż ustawa przewiduje, a to zwiastuje kłopoty. Po trzecie, książęta to stadko rozbrykanych, zdecydowanie zbyt pewnych siebie i przeświadczonych o własnej wyższości młodzieńców, którzy z miejsca oświadczają, że żadnych lekcji pobierać nie będą. Ale nowy nauczyciel, mimo niepozornego wyglądu, nie daje sobie w kaszę dmuchać i ignorując książęce marudzenie, zabiera się do pracy. Na pierwszy ogień idzie spotkanie z piętnastoletnim Leonhardem…

 

 

Pierwszy odcinek Oushitsu Kyoushi Haine może nie zapowiada fantastycznego dzieła, ale na pewno zachęca do sięgnięcia po ciąg dalszy. Stoicki spokój i rozsądne podejście do problemów sprawiają, że widz szybko zapomina o małoletnim wyglądzie Heinego i zaczyna go traktować jak prawdziwego nauczyciela. Bohater całkiem sprawnie zabiera się do pracy, zaczynając od rozmowy z poszczególnymi książętami i sprawdzenia ich wiedzy. Jego „wewnętrzne” komentarze są zaskakująco trafne, ale nieszczególnie złośliwe. Co prawda trochę zgrzytał mi fakt, że nauczyciel dobrał się bez pozwolenia do pamiętnika Leonharda, ale uratowało go to, że nie wyśmiał księcia, powstrzymał się od niestosownych komentarzy i oddał pamiętnik. Inna sprawa, że młodzi arystokraci też nie grają fair i nie dziwię się Hainemu, że uciekł się do szantażu, żeby osiągnąć cel.

W pierwszym odcinku z królewskich potomków lepiej poznajemy tylko Leonharda, ale ogólnie młodzi ludzie, mimo iż rozpuszczeni jak dziadowski bicz, wydają się sympatyczni. W ogóle rodzina królewska sprawia wrażenie raczej zdystansowanej do własnej pozycji. Cóż, po tych dwudziestu kilku minutach niewiele więcej da się napisać o fabule i bohaterach. Było ciepło i zabawnie, chociaż bez rewelacji. Grafika jest ładna, a animacja dosyć staranna. Zdecydowanie warto rzucić okiem i dać serii szansę, jako cotygodniowy zastrzyk endorfin może sprawdzić się doskonale.

Leave a comment for: "Oushitsu Kyoushi Haine – odcinek 1"