Sagrada Reset – odcinek 3

Wydarzenia pokazane w pierwszych dwóch odcinkach nie są kompletne – przypominam, że odcinek drugi miał w tytule „2/3”, teraz zaś zaczynamy nowy wątek. Dwa lata później Kei i Misora są w liceum i na polecenie pana Tsushimy prowadzą „klub pomocy”, podlegający nawet mniej pod szkołę, a bardziej pod tajemnicze Biuro, kontrolujące wykorzystanie nadprzyrodzonych mocy. Sprawa, z którą w sobotnie popołudnie zgłasza się do bohaterów Youka Murase, wydaje się całkowicie prosta i zrozumiała: w piątek rano samochód potrącił śmiertelnie jej kota, więc ma nadzieję, że „zresetowanie” czasu pozwoli uratować mu życie. Kei i Misora cofają się do ustawionego wcześniej rutynowo „punktu przywracania” sprzed trzech dni i rozpoczynają poszukiwania pechowego czworonoga. Szybko zaczynają się mnożyć pytania, poczynając od podstawowego: czemu w ogóle Biuro zaakceptowało to zlecenie, skoro zasadniczo interesują ich tylko sprawy związane z używaniem mocy? Poza tym skąd się biorą drobne rozbieżności w przebiegu wydarzeń, które po resecie powinny toczyć się zupełnie tak samo? To dopiero połowa historii, więc rozwiązanie zagadki poznamy za tydzień i oczywiście może się ono okazać rozczarowujące, ale…

  

…Ale nie zmienia to faktu, że Sagrada Reset w porównaniu do nieco zbyt letargicznego początku zdecydowanie się ogarnęło. Owszem, ten odcinek także w dużej mierze polega na dialogach, ale wyraźnie popychają one akcję do przodu, a rzucane w nich tajemnicze aluzje wydają się nieźle ugruntowane w tym, czego jeszcze nie wiemy i nie sprawiają wrażenia sztuki dla sztuki. Zaprezentowana sprawa uwodzi pozorną prostotą i zostawia z pytaniem „o co tu naprawdę chodzi”. Przyznam, że zapowiedź następnego odcinka zawiera co najmniej o jedną informację za dużo, ale mimo wszystko sporo kart pozostaje jeszcze do odkrycia.

  

Podoba mi się relacja Misory i Keia, mimo że dziewczyna wyraźnie dotrzymuje własnego postanowienia i podporządkowuje mu się we wszystkim. Trudno jednak nie zauważyć, że w tej jej bierności jest pewna przekora, a sam Kei traktuje swoją towarzyszkę jak równorzędną partnerkę, a nie głupie i wymagające ochrony kobieciątko. Również nowe (i poznane wcześniej) postaci sprawiają niezłe wrażenie i wydaje się, że mają spory potencjał – no i zawsze plusem jest to, że otoczenie Keia nie składa się jakimś dziwnym przypadkiem z samych uroczych dziewcząt.

  

Po trzech odcinkach z całą pewnością mogę już powiedzieć, że Sagrada Reset kojarzy mi się do pewnego stopnia z cyklem Monogatari, tylko bez fanserwisu i eksperymentów wizualnych. O ile za fanserwisem nie tęsknię, o tyle nadal jestem zdania, że akurat odrobina udziwnienia strony wizualnej mogłaby tej serii dobrze zrobić. Po pierwszej, podkreśliłaby pewne odrealnienie i teatralność dialogów, z całą pewnością będące efektem zamierzonym, ale mogące być odbierane przez widzów jako „sztuczne”. Po drugie zajęłaby czymś widzów w długich sekwencjach rozmów – chociaż akurat pod tym względem odcinkowi trzeciemu można zarzucić o wiele mniej niż poprzednim i mam nadzieję, że jest to dobra wróżba na przyszłość.

  

Nie będę specjalnie namawiać do oglądania tej serii, szczególnie że nadal nie mogę zaręczyć, że to nie będzie strata czasu. Jeśli jednak ktoś poczuł się choć trochę zaintrygowany, proponuję, żeby wytrwać do trzeciego odcinka i na tej podstawie podejmować decyzję. Dwa pierwsze, stanowiące wprowadzenie i opowiadające niekompletną na razie historię, są ewidentnie konieczne z punktu widzenia całości fabuły, ale jako zachęta mogą się sprawdzać raczej średnio.

Leave a comment for: "Sagrada Reset – odcinek 3"