Shingeki no Bahamut: Virgin Soul – odcinek 1

Ależ to było dobre! Nie ukrywam, że czekałam niecierpliwie na kolejną odsłonę Shingeki no Bahamut i czuję się dopieszczona przez twórców, ponieważ początek drugiej serii w niczym nie ustępuje pierwszej. Od małej apokalipsy urządzonej przez Bahamuta minęło dziesięć lat, wiele rzeczy zdążyło się zmienić. Teraz prym wiodą ludzie, którzy zniewolili demony i nie boją się sięgać po to, co boskie. Jedną z takich osób jest król Charioce XVII, rezydujący w mieście Anatae i bez skrępowania korzystający z zakazanych mocy, należących do bogów. Jednym z jego rycerzy jest dobrze znany widzom Kaisar, który chyba wreszcie wyzbył się idealistycznego podejścia do świata i nie do końca zgadza się z metodami stosowanymi przez władcę. To jednak nie on wydaje się głównym bohaterem historii, a różowowłosa, optymistycznie nastawiona do życia dziewoja o olbrzymim apetycie, o imieniu Nina. Dziewuszka niedawno przybyła do stolicy i trudni się wszystkim, byle tylko uciułać nieco grosza. Zamieszkuje skromny wóz Bachusa i jak twierdzi, w końcu udowodni mu, że jest prawdziwą łowczynią nagród. Okazja nadarza się szybko, ponieważ w mieście grasuje tajemniczy przestępca, mordujący handlarzy demonów i uwalniający mieszkańców piekieł. Do złudzenia przypomina on nieco pechowego demona z poprzedniej części, uroczego Azazela…

 

 

Shingeki no Bahamut: Virgin Soul zapowiada się wyśmienicie. Już pierwszy odcinek udowadnia, że twórcom nie skończyły się pomysły, a nowy porządek na świecie daje scenarzystom spore pole do popisu. Wyraźnie widać, że oprócz efektownych pościgów i pojedynków nie powinno zabraknąć ciekawej fabuły – pytania mnożą się już po kilku minutach. Dlaczego wszyscy uważają króla Charioce za osobę, która najbardziej przysłużyła się ludzkości w walce z Bahamutem? Skoro wygrana była dziełem wszystkich trzech ras, skąd nagle zniewolenie demonów i upadek wiary w bogów? Co, do cholery, robi praworządny do bólu Kaisar jako popychadło władcy, z którym jest mu ewidentnie nie po drodze, i dlaczego mam wrażenie, że niewiele osób traktuje jego i na razie nieobecnego Favaro jak bohaterów? Serio, w tym natłoku wydarzeń i przy nagłej zmianie perspektywy jakoś szybko schodzi na drugi plan fakt, że energiczna Nina z pewnością nie jest człowiekiem i ma do odegrania w całej historii istotną rolę.

 

Tak, zdecydowanie nie mogę się doczekać drugiego odcinka, co bardzo dobrze świadczy o produkcji. Tak naprawdę brakowało mi tylko Favaro, ponieważ cała reszta to ponownie świetne połączenie akcji, komedii i odrobiny dramatu. Bohaterowie są charyzmatyczni i pełnokrwiści, opowieść wciąga już od pierwszych minut, a pełna fajerwerków oprawa graficzna i bogata ścieżka dźwiękowa dopełniają dzieła. Jak jeszcze pomyślę, że tym razem anime będzie lecieć dwa sezony, mój poziom endorfin ekspresowo się podnosi.

Leave a comment for: "Shingeki no Bahamut: Virgin Soul – odcinek 1"