Shingeki no Bahamut: Virgin Soul – odcinek 3

Gdyby nie Mugaro, Azazel skończyłby boleśnie i tragicznie. Inna sprawa, że taka demonstracja mocy zawsze zwraca uwagę – chłopcem zaczynają interesować się mieszkańcy Nieba, przekonani, że może on być dzieckiem z pewnej przepowiedni. Na Ziemię zostaje wysłana anielica, której zadaniem jest odnaleźć Mugaro i zabrać go do Nieba. Tymczasem Nina stara się zarobić na swoje utrzymanie, biorąc udział w zawodach siłowania się na rękę. Dziewczyna nie ma żadnych problemów nawet z potężnie zbudowanymi przeciwnikami, gorzej, gdy do gry zgłasza się sam król, tyle że w przebraniu. Ostatecznie Nina wygrywa, ale przy okazji zwraca uwagę Charioca, a to niezbyt dobrze wróży jej na przyszłość. Władca po powrocie do pałacu i wysłuchaniu raportów dotyczących morderstw dokonywanych przez Azazela, wydaje rozkaz, by na głównym placu miasta zgromadzić wszystkich demonich niewolników. Charioce planuje ich zabić, żeby sprowokować Azazela do pojawienia się, co niestety mu się udaje. Kaisar, którego wyraźnie gryzie sumienie, postanawia ostrzec Ritę o planie króla – na razie jednak niewiele to daje, poza tym, że obecna przy rozmowie Nina rzuca się na pomoc demonowi…

 

 

Jaka ta seria jest mruczna! Wiem, że już to pisałam, ale twórcy to naprawdę genialni ludzie, którzy perfekcyjnie łączą wątki poważne i lekkie, czego najlepszym przykładem omawiany odcinek. Nina jest absolutnie przeurocza i świetnie pasuje do starej obsady, złożonej z różnej maści wariatów. Przy okazji wychodzi na jaw, że nauczycielem dziewczyny, który kazał jej po przybyciu do stolicy odnaleźć Bachusa, jest nie kto inny, jak Favaro. I to naprawdę wiele wyjaśnia… Patrząc na nową odsłonę Bahamuta, nie mogę się nadziwić, jak profesjonalnie twórcy podeszli do całej historii. I bynajmniej nie chodzi mi tylko o warstwę audiowizualną – przedstawiona historia zdecydowanie ma ręce i nogi, nawet jeśli większość kart pozostaje zakryta, a stare postaci wyraźnie się zmieniły na przestrzeni tych dziesięciu lat. Każdy odcinek wciąga widza coraz bardziej i chociaż pytania mnożą się non stop, tak naprawdę nad wieloma sprawami człowiek nie ma czasu nawet myśleć, ponieważ jest zbyt zajęty śledzeniem bieżących wydarzeń. Gdybym miała za coś zganić twórców, byłoby to wredne przerywanie akcji w najciekawszym momencie, takie tygodniowe oczekiwanie na rozwój wypadków jest szkodliwe dla zdrowia…

 

 

Wydaje mi się, że nie muszę nikogo zachęcać do oglądania Shingeki no Bahamut: Virgin Soul, już pierwszy odcinek udowodnił, że zapowiada się znakomite widowisko. Jedyne pytanie, jakie spędza mi sen z powiek, to czy twórcy dadzą radę utrzymać to szaleńcze tempo i napięcie do końca serii?

Leave a comment for: "Shingeki no Bahamut: Virgin Soul – odcinek 3"