Shuumatsu Nani Shitemasuka Isogashii Desuka Sukutte Moratte Ii Desuka – odcinek 2

Willem jakoś słabo przechodzi do porządku dziennego nad tym, że całe to stado dzieciaków to bronie. Zwłaszcza że zachowują się i bawią jak normalne dzieci – problemem jest natomiast to, że jak na razie wszystkie podchodzą do niego nieufnie, albo się po prostu go boją. Jednak problem zostaje rozwiązany dosyć szybko w jeden genialny sposób – sprokurowanie mnóstwa deserków z karmelem (wyglądały jak panna cotta), po których dosłownie dzieciaki go przysypują.

 

 

Sielanka, przekomarzanie się ze starszymi dziewczętami i miły nastrój nie trwają jednak wiecznie. A przynajmniej do czasu, gdy Willem na własne oczy widzi, że żadne z podopiecznych nie przejmuje się tym, czy zrobi sobie jakąś poważniejszą krzywdę, ani tym bardziej zginie, jak sobie gdzieś spadnie. Mimo początkowych oporów udaje się mu wymusić na Nygglato zdradzenie, kim są dzieci. Okazuje się, że są leprechaunami, które przybrały postać ludzką, żeby lepiej władać starożytnymi mieczami – carillions.

Otóż ponad pięćset lat temu ludzie stworzyli siedemnaście bestii, które zniszczyły ludzkość i całe życie na powierzchni Ziemi. Pozostałe rasy ewakuowały się na latające wyspy, które, jak wynika z dalszych wydarzeń, są atakowane do tej pory. A dziewczyny są kolejnymi użytkowniczkami mieczy, których pozostało do tej pory tylko (chyba) trzy. (Chyba, gdyż mam podejrzenie, zdecydowanie graniczące z pewnością…). Problemem jest jednak nawet nie to, że dzieciaki będą walczyć, ale sposób, w jaki toto działa skutecznie. Jeśli bowiem walczący ma w sobie wolę życia, to moc słabnie i traci skuteczność, natomiast im mniej w delikwencie chęci do życia, tym skuteczniejsza walka, która może w ostateczności prowadzić do eksplozji i śmierci wrogów i rzucającego.

Na dokładkę okazuje się, że za kilka dni nastąpi atak na jedną z latających wysp (no bo przewidywać przyszłość panienki też umieją) i Chtholly się zdecydowanie szykuje na pójście na całość…

Na początku tradycyjnie – Japończycy i ich podejście do europejskiej mitologii (bierzemy, co fajnie brzmi!), czego skutkiem jest stosowanie zamiennie słów faerie i leprechaun, a także użycie określenia carillon na miecz. Nie, nie i nie. Sprawa druga – ja rozumiem, że Chtholly czuje miętę do bohatera, a bohater podchodzi do tego ze stoickim spokojem i traktuje ją jak dzieciaka (i słusznie). Ale dwuznaczny masaż jednak twórcy mogliby sobie darować, bowiem wyglądało to jak: „Aaaa!!! Koniec odcinka, nie było fanserwisu!!! Szybko, musimy coś wymyślić!!!”

Serio?!

Leave a comment for: "Shuumatsu Nani Shitemasuka Isogashii Desuka Sukutte Moratte Ii Desuka – odcinek 2"