Twin Angel Break – odcinek 1

Właściwie to nie wiem, co mnie skłoniło do oglądania tego anime. No dobra, widziało się dwie poprzednie serie, to jakoś z rozpędu zapisałem się do trzeciej. O ile pierwsza, wydana jako OAV, była miejscami nawet nietypowa, druga mieściła się już mocno w schematach gatunku. A jaka będzie trzecia? Cóż, wszystko wskazuje na to, że podobna do poprzedniczki.

  

Meguru wychowała się na prowincjonalnej wyspie, żyjąc marzeniem o zostaniu bohaterką po tym, jak kiedyś zobaczyła dwie magical girls ratujące dziecko. Teraz niespodziewanie, w trakcie nauki w gimnazjum, zostaje przeniesiona do Tokio, gdzie ma kontynuować edukację w szkole im. świętej Wiśniewskiej, znanej nam już z poprzedniego anime. Rezolutna i towarzyska, szybko zwraca uwagę na zamkniętą w sobie Sumire, z którą usiłuje się zaprzyjaźnić. I choć tamta stawia opór, Meguru się nie poddaje. A okazja pojawia się szybko, bo podczas odbywającego się w szkole koncertu wydarza się coś dziwnego, co zmusza Meguru do spełnienia swojego marzenia.

  

Seria, jak widzimy, jest osadzona w tym samym uniwersum, co poprzednie produkcje z cyklu Twin Angel. Podobnie jak tam, mamy tu motyw z dziedziczeniem mocy. W openingu oraz we wspomnieniach pojawiają się też Haruka i Aoi, co może świadczyć o tym, że zobaczymy je także w trakcie dalszych wydarzeń. Ciekaw jestem, czy wiek się na nich jakoś odciśnie? Wrogowie, których widzimy przez chwilkę na końcu, też wyglądają jakby znajomo. Można zatem chyba się szykować na powtórkę z rozrywki. No właśnie, czy na pewno można tu mówić o rozrywce?

  

Cały pierwszy odcinek Twin Angel Break jest generalnie zbiórką klasycznych klisz gatunku, wręcz grzęźnie w nich. Okazjonalnie wybija się coś nieco mniej standardowego, np. transwestyta wśród koleżanek głównej bohaterki czy jeż jako maskotka. Ale to pojedyncze wypadki przy pracy, bo cała reszta to sztampa. A to bardzo szybko męczy i nudzi. Prawdę mówiąc, nietrudno przewidzieć, jak fabularnie się tu wszystko potoczy. Cóż, nie brakuje takich, którzy lubią to, co znają, nieprawdaż?

Choć grafika czy animacja nie prezentują się źle – co widać w scenach grupowych, to zaskoczyła mnie negatywnie prezentacja walk. „Reprezentuję biedę!” krzyczał kiedyś Peja i ten cytat idealnie oddaje to, jak słabo, drętwo i nieciekawie wygląda tu pojedynek. Nawet w standardach gatunkowych było kiepściutko. Opening za to znowu przywodzi na myśl poprzednią serię i wyjątkowo irytującą, piskliwo-chóralną manierę wokalną. Wiem już na pewno, że w kolejnych odcinkach będę go przewijał.

Leave a comment for: "Twin Angel Break – odcinek 1"