Warau Salesman NEW – odcinek 1

Gdyby ocena zależała od jakości muzyki, to ta seria miałaby od razu zagwarantowane 10. Poczynając od wspaniałego (także wizualnie) openingu, na lekko pijanym endingu kończąc, a poprzez zróżnicowane utwory w różnych momentach w tle – naprawdę dawno nie słuchałam niczego z taką przyjemnością. Cała reszta… No cóż, to już zapewne rzecz gustu.

Pan Moguro jest komiwojażerem – tak, wiem, że to słowo już prawie wyszło z użycia, ale w serii mającej tak stare korzenie i staroświecką stylistykę pasuje jak najbardziej. Oczywiście działa w nietypowej branży, obiecuje bowiem „zapełnić pustkę w sercu” klienta, w dodatku całkowicie za darmo. Jeśli tylko przestrzega się warunków umowy.

Odcinek podzielony jest na dwie części. W pierwszej z nich poznajemy Nakajimę, typowego japońskiego korposzczura (znaczy, salarymana), którego kolega w przerwie na lunch zaciąga do nocnego klubu… Zaraz, nocny klub w przerwie na lunch? Owszem, istnieje taki przybytek, w którym można w środku dnia pić alkohol w towarzystwie pięknych dziewcząt. Jednak za sny na jawie trzeba płacić i to słono…

  

Druga część pokazuje losy niejakiej Takashimy, również pracownicy biurowej (czyli tak zwanej OL – office lady), która mimo że kompetentna – a może właśnie dlatego – jest w pracy ogólnie nielubiana. Aby odreagować, ma zwyczaj chodzić na zakupy… I zdradza wyraźne objawy zakupoholizmu, co sprawia, że w końcu wyczerpuje limit swojej karty kredytowej. Skoro jednak satysfakcję sprawia jej sam proces kupowania, to czemu by nie pójść na układ z odrobinę upiornym komiwojażerem – panna Takashima dostaje kartę pozwalającą jej na zakupy bez limitu, ale pod warunkiem, że następnego dnia wszystkie zakupione rzeczy zostaną jej odebrane. Wszystkie. Niezależnie od tego, co to jest. Z tego rodzaju zapisem trzeba uważać, prawda?

  

Z punktu widzenia zachodniego widza obie te historie są pozbawione jakiegoś czytelnego przesłania (nie mówię o morale – mogłyby być przewrotne, czemu nie?). Ich bohaterowie są pospiesznie nakreśleni, ale generalnie wydają się całkowicie zwyczajnymi i przeciętnymi ludźmi, których problemy nie leżą nawet w nich samych. Jeśli czymś grzeszą, to tylko słabością charakteru, bo to nie da się nazwać szczególnie złą wolą. Widać to szczególnie w przypadku Takashimy, która sama głośno przyznaje, że chciałaby się swojego zakupoholizmu pozbyć, a w charakterze „lekarstwa” dostaje magiczną kartę kredytową, podsycającą jej zakupową obsesję. Trudno zatem pana Moguro uznać za osobę wymierzającą życiową lekcję, to raczej typ przypominający chrześcijańskiego diabła, który nie tyle ma czegokolwiek uczyć, ile kusić słabych ludzi. To oczywiście jest jakieś podejście, tylko nie jestem pewna, czy wystarczające dla utrzymania uwagi widza – chyba że lubiącego po prostu popatrzeć na cudze nieszczęście, w sumie czemu by nie?

Pierwsza seria Warau Salesman była emitowana od 1989 roku. Nowa odsłona ma bardzo staroświecką grafikę i raczej sztywną animację, ale za to dopracowane tła, tam gdzie trzeba, no i absolutnie rewelacyjną muzykę. W sumie patrzy się na to nawet nieźle. Szczerze mówiąc, dawniej oceniłabym tę pozycję jako jednoznacznie niszową i przeznaczoną tylko dla japońskiego widza, ale fenomen Osomatsu-san pokazuje, że ta nisza wcale nie jest taka mała. Czy mroczny komiwojażer także przeżyje renesans popularności? To się zobaczy.

Comments on: "Warau Salesman NEW – odcinek 1" (3)

  1. Diffi-Hellman said:

    Ja chce odcinek w którym pan Moguro przyjdzie do złodzieja pakującego łup do plecaka i zaproponuję mu znalezienie cyklu Hamiltona w wielomianowym czasie. Za nim biedny złodziej ułoży odpowiednią redukcję by skorzystać z tej nadprzyrodzonej mocy, zwinie go policja…

    przepraszam, zobaczyłem „komiwojażer” i nie mogłem się powstrzymać…

  2. Ach, ta żelazna logika, że Salesman jest dla tych którzy lubią cudze cierpienie… Właśnie nie. Salesman jest dla osób, które go rozumieją. To co teraz napiszę może wydać się idiotyczne, ale tak jest: jeśli nie lubisz Warau Salesmana, to go nie rozumiesz. Ja wiem, że teraz anime są raczej płaskie, ale póki co NEW dało nam dokładnie to co stara seria: coś głębokiego, jakieś przemyślenia, nic na tacy. A to, czy ktoś to dostrzega? Cóż, jeśli nie, to to faktycznie nie anime dla niego. Ale nie polecam pisania recenzji o czymś, czego się nie rozumie. To zupełnie tak, jakby specjalista z dziedziny Mickiewicza pisał analizę życia Dostojewskiego. To po prostu nie ma sensu.

Leave a comment for: "Warau Salesman NEW – odcinek 1"