W świecie nieco przypominającym nasze średniowiecze istnieje magia (znaczy, istnieją też czary, które są czymś innym niż magia, ale mniejsza o to) i wiedźmy które ową magią się posługują. Taki stan rzeczy nie odpowiada jednak lokalnemu Kościołowi, więc rozpoczyna on wielką kampanię szkalowania i palenia wiedź jako czarcich pomiotów. Problem jednak tkwi w tym, że wiedźmom nieszczególnie podoba się perspektywa umierania w męczarniach na stosie, więc wszczynają rebelię przeciwko władzy Kościoła. W całym tym bajzlu po uszy siedzi zwierzopodobny (zwierzoludź?) najemnik, który podczas ucieczki przed jedną z rzeczonych wiedź wpada na drugą. Panienka, która ponoć zwie się Zero, proponuje najemnikowi układ – ochrona w zamian za przywrócenie futrzakowi ludzkiego wyglądu. Pan najemnik po głębszym namyśle przystaje na układ, a reszta, jak to mówią, jest historią.

Nie wiem co sądzić o tym anime. Z jednej strony podobają mi się obie główne postaci – najemnik (nie raczył przedstawić się z imienia) jest osobą w miarę ogarnięta, podchodzi do życia nie tyle z cynizmem, co ze zrozumieniem, że świat działa jak działa i niestety trzeba sobie na nim wyrąbać własne miejsce. Z drugiej mamy Zero, tytułową magiczkę (czy czarodziejkę, co za różnica…), z wyglądu typową loli, ale zachowującą się jak dorosła kobieta, która potrafi sobie z mężczyznami (czy przerośniętym futrzakiem) poradzić. Ponadto zestawienie obytego z ludźmi najemnika i kompletnie zielonej w tych kwestiach magiczki też może być materiałem na masę ciekawych przygód.

Gorzej miewa się strona techniczna – animacja jest ograniczona do minimum, tła to przynajmniej w tym odcinku głównie lasy, a projekty postaci są mało interesujące. Lepiej prezentuje się ending, narysowany jakby kredkami, przy akompaniamencie całkiem przyjemnej i spokojnej piosenki. Zobaczymy, może będzie z tego coś więcej niż tylko odcinanie kuponów i mało ciekawa reklama cyklu light novel, ale to pokaże czas.