Isekai Shokudou – odcinek 1

Przepraszam, że tak od razu na wstępie, ale niestety szału nie ma, że się tak wyrażę. Co prawda pierwszy odcinek Isekai Shokudou nie odrzuca, ale też nie oferuje nic specjalnego. Ot, mamy małą restauracyjkę, obleganą przez klientów z powodu wyjątkowo dobrego jedzenia, która raz w tygodniu zamyka swe podwoje dla ludzi i otwiera się dla gości z innego świata. Bynajmniej nie chodzi tu o japońskie demoniszcza, ale bardziej swojskich mieszkańców różnych fantastycznych krain. Przyciąga ich do restauracji to samo, co ludzi, czyli pyszne potrawy. Jedną z najznamienitszych klientek jest pewna potężna smoczyca, którą łączy z szefem kuchni specyficzny kontrakt. To jednak nie jej wizyta okazuje się gwoździem programu, a niespodziewane pojawienie się uroczej bezdomnej demoniczki, zwabionej do lokalu niesamowitym aromatem potraw. Nie dość, że dziewuszka opróżnia pozostawiony przez właściciela garnek, to jeszcze zasypia na środku kuchni, ale że wspomniany właściciel ma dobre serce, to i historia kończy się dobrze.

 

 

Niby nie było tragedii, ale nie porwał mnie początek serii. Głównie dlatego, że na razie anime przypomina „zupę na winie”, czyli co się nawinie, to do garnka. Mamy więc food porn w stylu Kulinarnych pojedynków, odrobinę fanserwisu kompletnie od czapy i ckliwą historyjkę o biednej odrzuconej demonicy. Problem polega na tym, że rzeczone składniki nie łączą się w sensowną całość, a przy tym tworzą mieszankę wyjątkowo mdłą. Trochę na zasadzie, weźmiemy popularne motywy, wrzucimy do wora, potrząśniemy i zobaczymy co wyjdzie, z mocnym przekonanie, że na bank będzie hit, bo przecież jest jedzenie, słodka dziewuszka i ujęcia na cycki (niedużo, ale są). Brakuje mi tu jakiejś historii, czegoś, co pociągnie przedstawienie i sprawi, że Isekai Shokudou nie będzie tylko serią mniej lub bardziej udanych scenek z życia. Bo powiedzmy sobie szczerze, każdy z wspomnianych elementów da się znaleźć w innych anime, znacznie ciekawiej i bardziej pomysłowo wykorzystany. Jeżeli ktoś ma ochotę pogapić się na jedzenie, powinien sięgnąć po wspomniane już Kulinarne pojedynki lub Amaama no Inazuma, przynajmniej dowie się jak samemu zrobić coś podobnego w domu. A w przypadku tej pierwszej serii dostanie też pakiet seksownych dziewuszek, dużo lepiej wyposażonych niż nasza smoczyca czy rogata demoniczka.

 

 

Graficznie jest tak sobie – anime waha się między przyjemnym dla oka a przeciętnym. Co ciekawe, potrawy wyglądają dużo lepiej niż postaci, którym zdarzają się nieanatomiczne krzywizny. Kolorystyka jest żywa. Natomiast niewiele da się napisać o tłach, ponieważ większość wydarzeń ma miejsce w restauracji, podczas gdy odwiedzane przez nią fantastyczne krainy to zaledwie niedokładne migawki.

Cóż, mam nadzieję, że anime znajdzie na siebie jakiś pomysł, bo na razie jest tylko zlepkiem modnych motywów, pozbawionym myśli przewodniej. Bohaterowie wydają się sympatyczni, ale do zachwycania się curry czy dyskusji, z czym najlepiej smakuje biały ryż, nie potrzeba elfów, magów, wagabundów, smoków i demonów – podstawcie w ich miejsce licealistki lub zapracowanych panów w białych kołnierzykach i wyjdzie na to samo.

Leave a comment for: "Isekai Shokudou – odcinek 1"