Isekai wa Smartphone to Tomo ni – odcinek 2

Komentujący pod zajawką pierwszego odcinka rozważali sytuacje, w których jednak lepiej, żeby bolało, niż żeby było nudno. Odcinek drugi, wydawałoby się, nie pozostawia miejsca na nudę. Ryzykując, że popsuję seans szanownym widzom, pozwolę sobie streścić to, co najważniejsze:

  • Touya (z pomocą Bliźniaczek) ratuje Przypadkową Samurajkę (Yae Kokonoe dla tych, którym imiona są do czegoś potrzebne) przed miejskimi opryszkami.
  • Touya odkrywa, że poza wszystkimi rodzajami dostępnej magii potrafi także używać „magii osobistej”, czyli zaklęć, które należą do pojedynczej osoby i tylko przez nią mogą być używane.
  • Touya (z pomocą Bliźniaczek i Samurajki) ratuje Przypadkową Karetę, zaatakowaną przez Bardzo Krzywych Jaszczuroludzi.
  • Touya używa nowo nabytej magii osobistej oraz zaawansowanej magii leczniczej, by ocalić życie trafionemu strzałą Staremu Słudze panienki jadącej karetę (ciekawostka: zarówno jaszczuroludzie, jak i obstawa karety mają tylko miecze…).
  • Touya odwozi panienkę (Sushię Urneę Ortlinde) do domu, gdzie okazuje się ona bratanicą króla.
  • Jako że te wszystkie dokonania to zdecydowanie za mało na jeden odcinek, na bis Touya przywraca wzrok niewidomej od lat mamusi Sushii.
  • W zamian za to Touya otrzymuje niewielką fortunę oraz pieczęć królewską, umożliwiającą mu swobodne podróżowanie i przywileje VIP-a.
  • A to wszystko bez pomocy Boga i smartfona, tylko i wyłącznie dzięki sile merysuizmu!

  

  

Powiedziałabym, że sztuką samą w sobie jest sprawić, by tak wypakowany wydarzeniami odcinek wydawał się nudny. A jednak. Bohaterowie rozmawiają, jedzą, znowu rozmawiają, dzielą się informacjami potrzebnymi (tylko po co…) raczej widzom niż im samym, a jeśli nie mają o czym mówić, to zachwycają się licznymi zaletami charakteru i mocami Touyi. Podczas walki nie zdążają się nawet zasapać, o pobrudzeniu czy podarciu ubrania już nawet nie wspominając (warto zauważyć, że chociaż mowa o zabitych w napadzie na karetę żołnierzach, nie widzimy żadnego z nich, żeby nie psuć sobie humoru). Wszystko to jest rozpaczliwie wręcz statyczne, tak animacyjnie, jak i fabularnie.

 

Celem odcinka było wyraźnie zwabienie do drużyny bohatera nowej haremetki (i zostawienie dodatkowej w odwodzie), ale nie wydaje się, by – poza manierą mówienia i strojem – wyróżniała się ona czymkolwiek charakterystycznym. Tu nikt nie próbuje tworzyć osobowości, wystarczą ładne obrazki. Chociaż żeby one jeszcze były ładne…

 

Inna rzecz, że nie bez powodu czepiam się braku smartfona, który pojawia się w dokładnie jednej scenie na samym początku. Jakoś tak myślałam (naiwnie), że właśnie na tym ma polegać siła i wyjątkowość bohatera. Dajcie spokój: nieograniczony dostęp do smartfonowych aplikacji (kamera, dyktafon, kalkulator, latarka…) oraz internetu (wyszukiwarka!) powinien dawać w „typowym świecie (japońskiego) fantasy” takie fory, że aż miło, a przy tym otwierać gigantyczne możliwości fabularne. Ale po co, skoro obdarzyło się bohatera superprzepakowaną magią, a do tego supersiłą i superpamięcią? W pewnym sensie ta seria zaczyna mnie fascynować, co też jeszcze zostanie wymyślone, żeby dowieść wspaniałości Touyi i jeszcze trochę ułatwić mu życie?

Bohaterowie po ciężkiej i wyczerpującej walce

Leave a comment for: "Isekai wa Smartphone to Tomo ni – odcinek 2"