Katsugeki/Touken Ranbu – odcinek 1

Druga animowa adaptacja przeglądarkowej gry, która wywołała masowe zainteresowanie zabytkowymi broniami pośród młodych Japonek zapowiadana była wszem i wobec jako aspirująca do powagi i ciężkiego klimatu. Wszyscy rozczarowani serią Touken Ranbu -Hanamaru-, gdzie personifikacje mieczy i innych podobnych zajmowały się głupotami, m. in. uprawą ogródka, wypatrywali tej nowej odsłony niczym kania dżdżu. Albowiem wreszcie miecze będą robić to, do czego służą, czyli ciąć, dźgać i rąbać. Przynajmniej takie jest założenie i wygląda na to, że oczekiwania zostaną spełnione.

 

 

Bohaterowie pierwszego odcinka to Izumi-no-Kami Kanesada, miecz Hijikaty Toshizou, w odsłonie anime wysoki długowłosy przystojniak przyodziany w charakterystyczne niebiesko-białe haori, oraz Horikawa Kunihiro, urocze stworzenie w zachodnim stroju, pierwotnie również własność wymienionego już Hijikaty. Należy więc domniemywać, że panowie stanowią duet idealny. Wysłani w przeszłość w celu gromienia złych rewizjonistów historii, trochę walczą, trochę włóczą się po polach i lasach, trochę przeżywają dylematy natury moralnej, cały czas przystojni i efektowni, a w tle dokonuje się tzw. ekspozycja. Ekspozycja ewidentnie przeznaczona dla osób, które znają fabułę i mechanikę gry oraz wiedzą, kto jest kim. Widać to zwłaszcza pod koniec odcinka, kiedy z nieba (sic!) spada nagle szereg nowych postaci zaprezentowanych w sposób wyraźnie sugerujący, że powinni być widzowi doskonale znani. Z ciężarem fabuły i ogólnym mrokiem jest dość średnio, ale to dopiero pierwszy odcinek i pewnie należy się ich spodziewać w czasie późniejszym.

Ach tak, konieczne jest jeszcze wspomnienie o Konnosuke. Lisopodobnym towarzyszu/wyszukiwarce internetowej, stanowiącym połączenie bazy wiedzy wszelakiej i maskotki. Przeuroczy jest i puchaty.

 

 

Wizualnie ów pierwszy odcinek zaprezentował się fenomenalnie pięknie, dopieszczony pod względem szczegółów, co oczywiście (?) zawdzięczamy studiu. Cudowne są zwłaszcza widoczki. Opening (tu wyjątkowo w końcówce) zapewne wysublimowane uszy doprowadzi do zapaści, ponieważ śpiewa go seiyuu jednego z bohaterów. Ending właściwy w wykonaniu pań z Kalafiny zapewne wzbudzi więcej ciepłych uczuć.

Reasumując: fani tłukących potwory i angszcących po kątach pięknych chłopców na start.

Leave a comment for: "Katsugeki/Touken Ranbu – odcinek 1"