Princess Principal – odcinek 1

Przełom XIX i XX wieku. Dzięki Królewskim Siłom Lotniczym, Królestwo Albionu staje się największym światowym supermocarstwem od czasów Imperium Rzymskiego. Jego potęga opiera się na monopolu na substancję zwaną kaworytem, umożliwiającą latanie maszynom cięższym od powietrza (i nie tylko maszynom). Jednak królestwem wstrząsa rewolucja, która doprowadza do podziału na Zachodnią Wspólnotę Albionu oraz Wschodnie Królestwo Albionu, oddzielone od siebie Murem Londyńskim. Dziesięć lat później w Londynie trwa wojna szpiegów obydwu nacji.

 

I to by było na tyle jeśli chodzi o tło historyczne. Akcja odcinka zaczyna się od ucieczki naukowca Erica Andersona, który zostaje uratowany przez szpiegów Wspólnoty. Nie zdziwi Was chyba, że szpiegami okazują się urocze panienki, a do tego uczennice królewskiej akademii! Eric zostaje przez nie zabrany do wcześniej wspomnianej szkoły, gdzie ma czekać na przerzucenie go na drugą stronę muru.

 

Świat przedstawiony nie trzyma się kupy. Mamy erę maszyn parowych, pierwszych samochód i jednocześnie maszyny latające zasilane kaworytem, który odpowiednio użyty, pozwala latać także słodkiej panience. Ba, może nim nawet przerzucać samochody! Pod względem strzelanin seria na pewno nie dorasta do pięt Baccano!, ba, całość nie ma startu chociażby do 91 Days.

Wracając do fabuły odcinka – wątek Erica okazuje się dramatyczny. Ma on chorą siostrzyczkę, która wymaga drogiej operacji, więc wplątuje się w spisek, by zdobyć pieniądze. Spisek zostaje wykryty przez słodkich szpiegów, po czym wszyscy (no dobra, prawie wszyscy) żyją długo i szczęśliwie. Pozostaje tylko napić się herbatki i podziwiać piękno przyrody.

Szczerze? Jest naprawdę słabo. Trudno na razie stwierdzić, jak potoczy się fabuła, ale świat przedstawiony i bohaterowie nie zachwycają. Charaktery panienek są schematyczne do bólu, a antagonistów dopiero przyjdzie nam poznać. I na litość boską, słowo szpieg padło z ust szpiegów tyle razy, że wykrycie ich misternego kamuflażu nie wymagałoby żadnego wysiłku. Ech, jak utrzymają taki poziom spójności świata przedstawionego, to naprawdę trudno będzie przez to przebrnąć.

Oprawa wizualna jest dobra. Jakość rysunku trzyma wysoki poziom, a tła (chociaż większość akcji odcinka rozgrywała się w nocy) potrafią zachwycić. Na animację narzekać nie można, chociaż zestawienie zielonej poświaty latającej bohaterki z industrialnym klimatem jest bolesne.

Muzyka ma problem – czołówka i ending kompletnie nie pasują do klimatu serii. Zwłaszcza ten pierwszy utwór jest niezły i wpada w ucho, ale gryzie się z tematyką. Podkład dźwiękowy akcji był dość skąpy, ale kiedy się pojawiał, spełniał swoje zadanie poprawnie.

Podsumowując, nie jestem zachwycony pierwszym odcinkiem. Popełniono tu masę błędów, ale sprawę ratuje fakt, że główny wątek fabularny dopiero przyjdzie nam poznać. Na szczęście nie było tutaj też nic mocno odrzucającego, dlatego nie mam oporów przed sięgnięciem po kolejny odcinek.

Leave a comment for: "Princess Principal – odcinek 1"