Tsurezure Children – odcinek 2

Dla leniwych streszczę zajawkę w jednym zdaniu: większych zmian nie ma, jeśli komuś pierwszy odcinek się podobał, ten także powinien się spodobać.

Ponownie dostajemy cztery historie, ale tym razem trudniej wskazać spajający je motyw. Dwie z nich łączy czas akcji – sam początek nowego roku szkolnego. W pierwszej poznajemy energiczną panienkę, która okazuje się młodszą siostrą nieśmiałego pana przewodniczącego klasy z poprzedniego odcinka (tego, którym interesuje się ruda pani przewodnicząca). Panienka nie jest – mówiąc najoględniej – zachwycona tym, że jakaś hetera ma jej najdroższego braciszka na oku, próbuje go więc przekonać, by jak najszybciej udzielił jej odpowiedzi odmownej. Jednak sprawy nie do końca układają się po jej myśli… Komedia zdecydowanie przyćmiewa tu zarówno okruchy życia, jak i romans, ale to całkiem niezła komedia, szczególnie dla wielbicieli min ekstremalnych.

Podobnie komediowy w nastroju jest epizod drugi, w którym wracamy do różowowłosego dziewczęcia z klubu astronomicznego. Ma ona poważny problem: senpai ukończył szkołę, a to znaczy, że została w klubie sama, zatem priorytetem staje się zwerbowanie nowych członków. Jej ofiarą pada wyhamowany i dość obojętny na cały świat pierwszoklasista, ale rekrutacja członka klubu nie jest prosta, jeśli aktywnością klubową było do tej pory nie tyle gapienie się w gwiazdy, ile na podziwianego kolegę…

Trzeci segment wprowadza nową parę i wraca do motywu wyznania uczuć. Tym razem na przeszkodzie stają najzwyklejsze problemy komunikacyjne – młodzieniec pełen jest dobrej woli, ale za diabła nie umie przeniknąć, co też panna nadobna może mieć na myśli. To zaś sprawia, że wyciąga całe stado błędnych wniosków aż do momentu jednoznacznego wyłożenia kawy na ławę.

Na koniec natomiast nastrój staje się zdecydowanie bardziej kameralny i ciepły. Ponieważ leje deszcz, chłopak gestem, jaki widzieliśmy wielokrotnie, oferuje koleżance z klasy parasol. Ona jednak podchodzi do sprawy bardziej praktycznie i proponuje, by po prostu poszli razem na przystanek (notabene spacer w deszczu pod jednym parasolem to dla Japończyków żelazny punkt programu, jeśli chodzi o „romantyczne sytuacje”). Nie widzi w tym niczego nadzwyczajnego i w ogóle nie bierze pod uwagę, że chłopakiem mogłoby kierować coś innego niż tylko koleżeńska życzliwość.

Drugi odcinek pokazuje, że jednak trudno w tym przypadku mówić o realizmie, szczególnie w przypadku pierwszych dwóch epizodów, jednak zachowuje zbliżony klimat. Tak jak poprzednio, z wdziękiem przechodzi od komedii do romansu i ta naturalność zmiany nastroju wydaje się największą siłą tej serii. Rzucę jeszcze okiem na trzeci odcinek, ale wydaje się, że to całkiem solidna pozycja do polecenia amatorom romansów i okruchów życia, o ile tylko przeboleją oni oszczędną, a chwilami po prostu niestaranną grafikę.

Leave a comment for: "Tsurezure Children – odcinek 2"