Youkoso Jitsuryoku Shijou Shugi no Kyoushitsu e – odcinek 2

Otwarcie drugiego odcinka pokazuje, że poprzedni cytat z Nietzschego nie stanowi motta całej serii, tym razem bowiem wita nas sentencja autorstwa La Rochefoucaulda. W twórczości obu panów można co prawda wyłowić wspólny rys, ale mam wrażenie, że to czysty przypadek. Dopatrywanie się głębszej myśli w tym zabiegu jest pozbawione sensu, ponieważ ktoś (autor pierwowzoru?) posiłkował się po prostu jakimś zbiorem aforyzmów, żeby brzmieć mądrzej. Trochę szkoda, „klasa nihilistów” brzmiało dumnie.

   

Dramatyczna końcówka odcinka pierwszego wydaje się nie mieć przełożenia na to, co dzieje się w odcinku drugim. Klasa D ma lekcję na basenie, panuje sielska atmosfera, biusty falują, krople wody ściekają po pośladkach, bohater snuje swoje stałe rozważania, jaki to z niego outsider i nikt go nie lubi, bo on nie chce, żeby ktoś go lubił, ale ludzie to są tacy i owacy. Szybko okazuje się, że jednostek tzw. „myślących” jest niewiele. Należą do nich, oczywiście, nasz główny bohater i naczelna tsundere. Ich rozmowa prowadzi do retrospekcji i szybkiego zestawiania wskazującego, że klasa D uzbierała całe 0 punktów, co w oczywisty sposób dowodzi, że są podludźmi i śmieciami i ogólnie po co żyją. Ogólnie groza straszna, więc dlaczego ziewam? To jest również idealny moment na wyjaśnienie, na jakich zasadach zyskuje się i traci punkty (takie rzeczy powinny być wyjaśnione najpóźniej na pierwszej lekcji), oraz zapewnienie, że nasze odpady społeczne mogą poprawić swoją pozycję podczas testów semestralnych. Pojawia się również groźba: jeśli ktoś obleje kolejny sprawdzian, zostanie wyrzucony! Jak napisałam – groza! Zamiast wziąć dupy w troki i się, być może, uczyć, dzieciaki odpowiednio strzelają focha na cały świat; udają, że nic się nie stało i kontynuują taniec nad przepaścią; wygłaszają truizmy i motywujące gadki, których nikt nie słucha, ewentualnie obrażają jedni drugich tudzież angażują się w haremowe przepychanki, a czas płynie, płynie… Na koniec okazuje się, że egzaminy wszystkim poszły bardzo dobrze! Rozumiem, że uczyli się z latarką pod kołdrą, bo nic z tego nam nie pokazano.

Na scenę wkracza mroczny knuj, przewodniczący samorządu uczniowskiego, który z jakiegoś dziwnego powodu uwielbia czaić się w mroku, oraz dwójka uczniów klasy A – dziwnym trafem chodzi o pannę z lila włosami i wielkiego łysego osobnika, których zaprezentowano nam podczas ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego w poprzednim odcinku. Niesamowite, że to były przypadkowe NPC, prawda? W międzyczasie główny bohater staje się obiektem poważnych obserwacji naczelnej tsundere, która zaczyna podejrzewać, że nie jest on taki zwyczajny, jak się z pozoru wydaje. Takoż i jest w istocie.

   

   

Ogólnie odcinek okazał się straszliwe nudny, niby cały czas coś się dzieje, ale prezentowanych wydarzeń mogłoby wcale nie być, a rozwój postaci leży i kwiczy. Finałowa rewelacja, jakoby nasz główny bohater był wszechstronnie utalentowanym (i wysportowanym przy okazji) geniuszem w przebraniu, jest prawdziwą wisienką na torcie. Z jakiegoś powodu odkrycie to ma sprawić, że powinnam go polubić, bo jest fajny, pełen życiowej mądrości i tak naprawdę w głębi duszy troszczy się o innych. No chyba sobie jaja robicie…

Leave a comment for: "Youkoso Jitsuryoku Shijou Shugi no Kyoushitsu e – odcinek 2"