Garo -Vanishing Line- odcinek 2

W drugim odcinku poznajemy enigmatycznego partnera Sworda imieniem Luke. Mniemam, że również jest on rycerzem, a może raczej alchemikiem Makai  – gdyż używa sporo magii, w tym użytecznego w przypadku świadków nadnaturalnych zdarzeń „deszczu zapomnienia”, a jego uzbrojeniem jest karabin snajperski, oczywiście także magicznie wspomagany. Horrorem tygodnia jest natomiast mężczyzna na wózku inwalidzkim, na którego wpadła wypuszczona po przesłuchaniu przez policję Sophie (i tyle ją w tym odcinku widzieli). Był on niegdyś sprinterem, złotym medalistą, a jego karierę zniszczył nieszczęśliwy wypadek. Jesteśmy więc świadkami kuszenia rozgoryczonego i sfrustrowanego człowieka przez demona oraz opanowania go i przemiany w horrora, którego namiętnością jest bieg – po czym oczywiście musi się pożywić…

Luke równolegle ze Swordem próbuje namierzyć potwora, ale żadnemu się to nie udaje; dopiero spotkanie z poszukującą zaginionego biegacza kobietą, jego partnerką, pozwala im wpaść na trop. Jednak nawet magicznie wspomagany silnik Zaruby nie dałby rady go doścignąć, dlatego ostateczne zwycięstwo należy do Luke’a i jego karabinu – oraz deszczu przynoszącego błogosławieństwo zapomnienia (a przy okazji pozwalającego zachować sekret rycerzy i horrorów przed ludźmi).

Choć Luke i Sword mają zupełnie różne charaktery, podejście do ludzi i swoich zadań i w zasadzie dogadują się jak woda z oliwą, to stanowią dobraną parę zawodowców, co wyraźnie stwierdza ich tajemniczy szef przez swoją posłankę, kelnerkę w ulubionej knajpie Sworda. W jakże uroczy i zabawny sposób ;) A ich reakcja na tenże mówi wszystko o owych różnicach i wzajemnym stosunku :D

Odcinek wydawał się spokojniejszy niż poprzedni, bo mniej było walk i krótszy pościg motocyklem (nie próbuję nawet śledzić tego, co się dzieje na ekranie przy szybkim montażu, więc im mniej tego, tym dla mnie lepiej), ale daleko mu było do nudy. Dobry poziom trzymała zarówno akcja, jak i sama fabuła, budując historię prostą, ale dopiętą w szczegółach, wiarygodną i dobrze przedstawioną; to samo można powiedzieć o bohaterach, zwłaszcza Swordzie, zdradzającym jednym zdaniem, że nie jest tylko prostodusznym osiłkiem, na jakiego wygląda lub pozuje. Generalnie, ta postać zyskuje moją coraz większą sympatię.

Graficznie było mniej komputerowych fajerwerków (może i dobrze); więcej scen w dzień, z klasycznym rysunkiem, pokazało, że z postaciami różnie bywa i np. małe deformacje twarzy nie są tu zjawiskiem nieznanym – ale są zupełnie do przełknięcia, zwłaszcza przy surowych designach niektórych postaci. Za to scena przemiany w horrora miała specyficzny styl, który bardzo dobrze do niej pasował. A muzyka znakomicie to wszystko podkreślała. Całość robi wrażenie porządnej rozrywkowej serii akcji, która może mieć sporo do zaoferowania.

Leave a comment for: "Garo -Vanishing Line- odcinek 2"