Sengoku Night Blood – odcinek 2

 

Kontynuujemy scenę sprzed tygodnia: złowieszczo powiewający Nobunaga przekomarza się z Hideyoshim, kto czyją głowę weźmie, ale przyboczni przychodzą temu drugiemu w sukurs, więc razem z panienką uchodzi cało i nawet potyczki sobie nie obejrzymy. Ale już wiadomo, że Nobunaga jest zainteresowany dziewoją, zatem na kolejnej naradzie w blasku świec (ach, to oszczędność!) Toyotomi powiadamia towarzyszy, że należy jej strzec, gdyż jej krew wywołała w nim przebudzenie (czyli jednak level up). I wpada na pomysł, że najlepiej zapewni jej bezpieczeństwo, kiedy ją poślubi. Po czym dopiero pyta o imię… (chichocik).

 

Rankiem Yuzuki nadal jest niezdecydowana (dziwne, doprawdy), więc żeby się tymczasem do czegokolwiek przydała, Hideyoshi przydziela ją do pomocy warkoczastemu okularnikowi Mitsunariemu. Pomoc polega na plątaniu się koło niego, kiedy planuje wywołanie powodzi mającej na celu zatopienie gniazda bandytów nękających umiłowane przez przywódcę klanu miasto. Tak, Toyotomi rzeczywiście ma rozmach w myśleniu… I wiele innych wspaniałych cech, o których przy okazji dowiaduje się Yuzuki od poważnego wampira.

 

Mitsunari poinformowany, że bandyci porwali dziewczynę z miasta, wraz ze swoją pomocnicą, a jakże, natychmiast udaje do ich kryjówki, którą obserwuje krewki Toshiie. Ten bez problemu odbija porwaną i warkoczasty zabiera ją do domu. Po czym Toshiie musi bronić Yuzuki i siebie przed tajemniczymi potworami zwanymi yakuma, a potem wziąć osłabłą dziewczynę na ręce, co staje się pretekstem do pięknej romantycznej sceny (tu już porządny chichot gwarantowany).

 

 

W ramach dalszego pomagania Yuzuki robi za przynieś-podaj u boku planującego powódź Mitsunariego, zasypia w jego kwaterze, a rankiem wysłuchuje wymówek, z jakiego to powodu była dla niego kłopotliwa (a tu chichot z klepaniem w powierzchnie płaskie był). Efekty ich wytężonej pracy objawiły się podniesieniem jakiejś śluzy gdzieś, co jak głosi wieść gminna (czyli poważny narrator, sam w sobie też wywołujący radosne skurcze szczęk) faktycznie rozwiązało problem bandytów, chwała i cześć Toyotomiemu.

 

Zachęcona wszystkimi superlatywami, jakich dowiedziała się o swoim gospodarzu i pretendencie do ręki, Yuzuki wyznaje mu prawdę o sobie. Ten szlachetnie deklaruje pomoc w poszukiwaniu Himemiko (a fakt, zapomniałam wspomnieć, że jej krew miała te same właściwości co Yuzuki, ale to przecież chyba oczywiste było od początku?), nie zamierza jednak rezygnować z prób oczarowania swej branki. Koniec.

 

Nudnawe to było tym razem, a oszczędności biły po oczach bardziej niż radioaktywna trawa poprzednio. Te wszystkie nieruchome plansze… no dobra, czasami zawierały ładnych biszów, ale np. słabo widocznych przy blasku świec/zachodzącego słońca albo w bardzo dużym zbliżeniu. Yuzuki nadal traktowana jest po macoszemu i nawet się parę razy nieco zdeformowała na uroczej twarzyczce. Najlepsze wizualnie sceny to te z yakumą (yakumami?), chociaż zupełnie z innej bajki.

Za to, jak wspomniałam, chichotu było więcej niż poprzednio, tylko chyba nie tam, gdzie należy, bo jakoś mi to najczęściej wypadało przy scenach nieomalże romantycznych, odegranych w tym odcinku przez Toshiiego i Mitsunariego. Deklaracje obu były jeszcze zabawniejsze niż ich rumieńce. Uśmiałam się też przy wspomnianej wyżej naradzie, kiedy widzom ponownie zostali przedstawieni towarzysze Hideyoshiego – oraz on sam i jego małpka, zresztą przecudna. Generalnie: fabularnie drętwo, nudnawo i wysoce przewidywalnie, graficznie ładnie w szczegółach, ale ogólnie oszczędnie, gdzie i jak się tylko da, za to pośmiać się można całkiem nieźle.

Leave a comment for: "Sengoku Night Blood – odcinek 2"