Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku – odcinek 1

Główny bohater trafia do świata fantasy – odsłona milion pięćset sto dziewięćset któraś tam – nieważne zresztą. Ważne że nawet bez zasiadania do oglądania pierwszego odcinka na myśl przychodzi od razu niedawna produkcja Isekai wa Smartphone to Tomo ni. A niestety pierwszy odcinek Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku może nie bezkrytycznie ale jednak powiela schematy które tam występowały, w dodatku w przeciwieństwie do poprzedniczki, traktując wszystko bardziej poważnie.

29-letni programista, którego imienia nie zapamiętałem (w sumie pewnie ważne jest tylko to, że w nowym świecie będzie nazywał się Satoo) pracuje w bliżej niezidentyfikowanej firmie która zajmuje się tworzeniem gier. Po 30-godzinnym maratonie programowania w końcu kładzie się spać pod stołem w biurze i ku swojemu zdziwieniu budzi się w świecie gry, którą tworzy. Jest młodszy, zaczyna jako gracz na 1 poziomie doświadczenia i staje oko w oko z armią jaszczurów, które nie wiedzieć jak i dlaczego go zauważyły i zaatakowały. Na szczęście w grze umieszczono ułatwienie dla początkujących graczy w postaci zaklęcia trzykrotnego przywołania deszczu meteorytów, który okazuje się niezwykle skuteczny w zmienianiu wyglądu okolicy i eliminacji wrogów.

Później przez większą część odcinka śledzimy głównego bohatera jak rozkminia interface użytkownika (ma go cały czas przed oczami), zwiedza okolicę, aż na koniec trafia do najbliższego miasta gdzie walczy z wywerną i ratuje z opresji pierwszą dziewoję, która, jak widać po grafikach promocyjnych i openingu, niebawem zasili jego harem.

Niestety już pierwszy odcinek ujawnia masakryczną wręcz ilość bubli, które prawdopodobnie doprowadzą do tego, że trudno będzie dotrwać do końca seansu. Po pierwsze, mający pomagać początkującym graczom w formie bonusowych uderzeń deszcz meteorytów powoduje lawinowy wzrost poziomu gracza. Żeby było śmieszniej, zaraz po tym, jak kurz opada, okazuje się, że gracz ma tyle punktów doświadczenia, że dysponuje zaklęciem deszczu meteorytów jako umiejętnością swojej postaci. Poza tym pierwszym kwiatkiem inwentarz bohatera wypełniony jest po brzegi rzeczami, które pozyskał od pokonanych jaszczurów. Zgrzytem, który pokazany został w openingu, jest pasujący tu jak świni siodło pistolet laserowy, bardziej nadający się do uniwersum Gwiezdnych wojen. Punktów doświadczenia bohater ma tak wiele, że od razu mógł podnieść swoją odporność, liczbę punktów życia i znajomość języka do maksimum. Oczywiście biega, skacze, rzuca kamieniami prawie jak Superman, ma tyle kasy, że pewnie kupiłby małe królestwo, i tak dalej…

Nie mam nic przeciwko przepakowanym bohaterom, ba, nawet takich lubię, ale nie lubię, jak ktoś zostaje bogiem ot tak, bez powodu, nie pocąc się przy tym, bo tak pasowało scenarzystom. Oby postacie, wydarzenia i przygody, które nas czekają, trochę nadrobiły ten słaby początek… kogo ja okłamuję, nie chcę siać defetyzmu, ale mimo najszczerszych chęci nie potrafię.

Graficznie nie jest tak słabo jak w Isekai wa Smartphone to Tomo ni, ale coś czuję, że 90% nakładów pracy poszło na deszcz meteorów i parę ładniejszych plansz odcinka. No cóż, pożyjemy, zobaczymy, co będzie dalej…

A i ciekawostka, nigdzie nie zauważyłem wzmianki, jakoby główny bohater umarł w realnym świecie, na razie oficjalnie tylko śpi…

Leave a comment for: "Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku – odcinek 1"