Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku – odcinek 3

Trzeci odcinek kontynuuje wątek randki Satoo i Zeny. Pierwsza połowa odcinka utrzymana jest w dokładnie takim samym klimacie jak drugi, czyli spokojnego poznawania kolejnych tajników świata – tym razem skupiono się na faktach związanych z pokonaniem Króla Demonów. Tak więc po dość typowej pierwszej randce znanej z setek innych haremówek bohaterowie docierają na plac, gdzie grupa ludzi zaczyna kamienować znane z poprzedniego odcinka dwie nieludzkie dziewczynki oraz ich towarzyszkę pod zarzutem służby Królowi Demonów.

Oczywiście powód całej sytuacji jest bardziej przyziemny niż można by przypuszczać (chciwość w każdym świecie działa tak samo), a główny bohater dzięki interfejsowi, który ma przed oczami, szybko rozgryza motywację prowodyrów i unieszkodliwia ich, w co ciekawie, bardzo taktyczny sposób.

Jednak po całym zajściu z ciała właściciela połóweczek (tutaj też funkcjonuje określenie demi-ludzie) wychodzi demon, który nim kierował i przenosi wszystkich obecnych do podziemnej sieci labiryntów, które, co muszę przyznać, okazały się bardzo ciekawie zaprojektowane (tu ukłon w stronę twórców, że nie idą na łatwiznę).

Odcinek kończy się w momencie gdy całą czwórka (Satoo oraz trzy niewolnice Tama, Pochi i Liza) starają się opuścić labirynt przy okazji poznając się lepiej i zacieśniając więzi.

Duży plus dla Satoo za kontynuowanie swoich przemyśleń. Jak już pisałem, zabieg przypomina mi ten zastosowany w Overlordzie. Mimo że chłopak ma, jak wskazuje interfejs, poziom 310, podczas gdy najsilniejsza poznana do tej pory postać nie przekroczyła 30, nie przecenia swoich możliwości i spokojnie rozpoznaje sytuację przed podjęciem działań. Może za bardzo pomaga sobie wszechobecnym panelem gry, ale w sumie poza możliwością odkrycia mapy oraz punktami umiejętności pozwalającymi mu wzmacniać na razie bez ograniczeń każdą zdolność, oraz po brzegi wypełnionym inwentarzem, ma te same możliwości, co typowy gracz siedzący przed komputerem (choć tak jak pisałem na początku, kłuje mnie w oczy ten pistolet). Patrząc na to z boku, powinnao się w końcu zdarzyć, że jego poziom nie będzie znacznie odbiegać od tego, jaki będą prezentowali przeciwnicy, ale zobaczymy, jak rozegrają to twórcy.

Od strony technicznej seria prezentuje się dobrze, ale nie idealnie. Tła są ładne, kolorowe, różnorodne, świat bogaty i żywy. Głosy bohaterów są przyjemne i na razie nikt poza demonem mnie nie drażnił (ale on miał to robić, więc wybaczam). Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku to seria podobna do Isekai wa Smartphone to Tomo ni, ale lepiej poprowadzona, głównie dzięki temu, że tutaj nikt nie robi z widza idioty, pokazując mu bohatera, który miał mieć przewagę dzięki smartfonowi, a okazał się chodzącym bogiem. Tu siła bohatera wynika z przyjętych założeń mechaniki gry i choć wolałbym, aby wzorem wspomnianego Overlorda bohater sam małymi kroczkami doszedł do swojej potęgi, to i tak uważam, że na chwilę obecną jest dobrze.

Anime nie spodoba się każdemu bo jest to czystej wody haremówka, ale wydaje mi się, że będzie to w miarę ładna i przyjemna seria. Przekonamy się po dwunastu zapowiedzianych odcinkach, ponieważ nawet najlepszemu pomysłowi można widowiskowo ukręcić łeb (ubolewam, że ta seria nie dostała dwudziestu czterech odcinków, jak słabsze w mojej ocenie Beatless).

Leave a comment for: "Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku – odcinek 3"