Ryuuou no Oshigoto! – odcinek 1

Yaichi Kuzuryu, lat 16, jest mistrzem shogi. Swój wymarzony tytuł okupił ogromnym wysiłkiem, zarówno fizycznym, jak i psychicznym, i to tak wielkim, że nie pamięta o złożonej w przerwie turnieju obietnicy. Ku jego zdziwieniu po trzech miesiącach adresatka rzeczonej obietnicy znienacka zjawia się w jego mieszkaniu i oznajmia, że słowo się rzekło, a ona chce zostać uczennicą bohatera. Zdziwieniu tym większemu, iż osóbka ta, imieniem  Ai Hinatsuru, ma lat 9, zwiała z domu (z tej gospody, gdzie był turniej) i chce zostać profesjonalnym graczem, by być tak dobra, jak Yaichi.

Pierwszy zgrzyt – bohater nie łapie za telefon i nie dzwoni na najbliższy posterunek, że ma włamywaczkę/uciekinierkę/małolatę w domu, tylko proponuje jej partyjkę, raczej w celu „Wygram, to się dziecku odechce i sobie pójdzie”. Ku jego zdziwieniu okazuje się, że Ai perfekcyjnie opanowała jego najlepszy atak, co więcej, zmusza bohatera do wysiłku umysłowego, którego mu ostatnio brakowało, i wcale się tak łatwo nie daje pokonać. Po długiej rozgrywce jednak Ai składa broń, a bohater przyznaje, że jest dobra. Jednak przeżywa  szok, gdy się dowiaduje, że jest to jedyny atak, jaki panienka umie (mimo iż umie go perfekcyjnie), co więcej, gra w shogi dopiero trzy miesiące, czyli od momentu turnieju, na którym ujrzała bohatera i ją zainspirował do zostania tak dobrym graczem jak on.

Nie wiem, czy to z szoku, czy z głupoty, ale Yaichi postanawia kontynuować grę… i tak grają sobie aż do rana, kiedy to Ai najpierw przygotowuje super śniadanie, a bohater dowiaduje się, że panienka nie dość, że w ciągu tych trzech miesięcy przeczytała wszystkie książki o shogi z biblioteczki dziadka, ale też praktycznie zapamiętała i rozwiązała większość zagadek o tej tematyce. Najprawdopodobniej szok wywołany tymi rewelacjami powoduje, iż bohater nadal nie dzwoni na policję/do rodziny, ale pozwala Ai skorzystać z prysznica… co skutkuje wyjątkowo niepasującą do treści i niesmaczną sceną fanserwisu, połączoną z miotaniem się Yaichiego, zażenowaniem (na szczęście nie krwawi z nosa) widokiem i typowym wywróceniem się bohatera tam, gdzie nie powinien. Na jego nieszczęście, a może i szczęście, na placu boju pojawia się niejaka Ginko Sora, która oboje zaciąga do mistrza (jej i Yaichiego), gdzie się okazuje, że z dziadkiem Ai właśnie rozmawiał, i skoro ona tak bardzo chce, to może zostać uczennicą Yaichiego (jeśli on też się zgodzi). No ba.

 

A potem jest ten kawałek, gdzie bohater prowadzi małą do siedziby Federacji Shogi i mówi mniej więcej tyle, że uczennicą to sobie może chcieć być, ale testy, czy się nadaje, i tak muszą jej zrobić, a trening przejść też musi…

 

O boru szumiący, oglądało się toto przyjemnie, bo i kreska ładna, i tempo miało właściwe, jednak absurd sytuacji, gdy dziewięciolatka nawiewa z domu i bohaterowi nie wpada do łba, żeby dać znać rodzinie, gdzie jest, oraz kretyński fanserwis, w sumie nawet nie wiem, do kogo skierowany, bo widz docelowy jego takich serii nie ogląda, raczej, jest wyjątkowo dużą łyżką dziegciu. Zwłaszcza że ma toto potencjał na sympatyczną seryjkę, skierowaną do szerszej grupy odbiorców – tyle że jeśli takich „wstawek” będzie więcej, to marnie to widzę.

Leave a comment for: "Ryuuou no Oshigoto! – odcinek 1"