W tym odcinku:
- Yaichi gra z niejakim Ayumu Kannabe, swoim odwiecznym przeciwnikiem o heterochromatycznych oczkach, a cały pojedynek w mózgu tego ostatniego wygląda jak pojedynek Rycerza Światłości z Mrocznym Władcą Ciemności (Yaichi);
- Ai trenuje z innymi małymi dziewczynkami, wygrywa, a potem ma atak zazdrości (znów), gdy jedna z nich ściska rękę jej Mistrza;
- Ai zaprasza koleżanki z grupy na trening shogi w domu Yaichiego, który panikuje, że to takie małe, a zaraz potem rozpływa się nad blond pierwszoklasistką, że taka słodka;
- atak zazdrości Ai, bo ta mała taka słodka i się zachowuje jak dziecko generalnie;
- trening dziewczynek z Yaichim do późnych godzin, zakończony generalnym pokotem;
- Loli Dragon King;
- pojawiają się rodzice Ai, a matka stawia warunek, że dziewczynka musi wygrać wszystkie trzy mecze na jutrzejszym egzaminie, wtedy się zgodzi na jej trening;
- koniec.
Na plus:
- dziewczynki z grupy zachowujące się jak dzieci;
- wyjaśnienia związane z shogi;
- trening;
- mamusia!
In minus:
- mała, idealna żona;
- ataki zazdrości Ai;
- ataki zazdrości Sory;
- loli-fanserwis bez sensu;
Podsumowując, nie wiem, jaki geniusz wpadł na pomysł, że do serii, która ma według różnych źródeł zachęcić do grania w shogi, wpakować loli-fanserwis, ale strzelił jak kulą w płot. Bo prawda jest tak, że bez tych kilkunastu sekundowych wtrętów seria by się tak samo nadawała do oglądania. A tak dla loli-fetyszystów będzie za mało, a dla pozostałych będzie powód do nieoglądania dalej. A kreskę toto ma w sumie ładną i ciekawe informacje zawiera.