Slow Start – odcinek 1

Niełatwo jest zacząć nową szkołę, zwłaszcza jeśli jest się nieśmiałą dziewczyną i nie zna się nikogo w nowej klasie. Dokładnie w taki sposób zaczyna naukę w liceum Hana Ichinose. Ale, ale – słodkie dziewczynki mają to do siebie, że nawet jeśli potrafią ledwie wydukać jako takie powitanie, to i tak szybko znajdują przyjaciół. Nie inaczej jest w tym przypadku, zaś tym, co przełamuje lody, są… urodziny Hany, wypadające dokładnie w dniu rozpoczęcia nowego roku szkolnego.

Jak na serię o słodkich dziewczynkach było na razie raczej nijako. Dostaliśmy bardzo bezpieczne wprowadzenie wraz z prezentacją wszystkich głównych bohaterek. Dużo słodyczy, proste żarty i nic więcej. Momentami niebezpiecznie przypominało mi to bardzo nieudaną serię sprzed kilku sezonów, czyli Hinako Note. Mimo wszystko mam nadzieję, że tu będzie lepiej. Ot, chociażby Hana nie jest aż tak nieśmiała, jak Hinako. Owszem, ma wyraźnie problemy z komunikacją interpersonalną, ale nie kamienieje z przerażenia na samą myśl o tym, że musiałaby się odezwać do nieznajomej osoby. Rzekłabym wręcz, że jej zapoznanie z nowymi koleżankami przebiega w niewymuszony sposób. Kamuri, Tamate i Eiko znają się już z gimnazjum/podstawówki, więc ich relacje są siłą rzeczy dość bliskie. To one wyciągają rękę w stronę Hany, co również wypada bardziej naturalnie, niż gdyby to Hana chciała do nich pierwsza podejść.

Poza Haną poznajemy jeszcze trzy dziewczyny, z których każda prezentuje inny typ postaci (ciekawe, czy będziecie w stanie po samych obrazkach zgadnąć kto jest kto; podpowiem, że nie jest to trudne zadanie, bo nie ma tu żadnego podstępu). Tamate to typ superenergicznej osoby, której wszędzie pełno. Nie ma oporów przed zagadywaniem do nieznajomych i to ona inicjuje pierwszą rozmowę z Haną. Dla równowagi Kamuri jest cichą i raczej wycofaną nastolatką, wyglądającą jak dziecko z podstawówki. Jej podstawową cechę stanowi to, że lubi dużo jeść i najchętniej mówi o tym, co chciałaby akurat spożyć. Najciekawiej w tym zestawieniu wypada Eiko, którą obdarzono najbardziej dojrzałą osobowością, a także ciętym językiem. Lubi żartować z koleżanek i pod tym względem bardzo przypomina mi Nagi z A-Channel. Jak widać, nie ma co mówić o skomplikowanych kreacjach bohaterów, na szczęście jednak wydaje się, że żadna z dziewczyn nie będzie szczególnie irytowała, co samo w sobie potrafi być dużą zaletą.

Wizualnie seria prezentuje się przeciętnie, ale za to bardzo słodziutko. Tła są kompletnie nijakie i nie sposób byłoby po nich rozpoznać tej serii. Nie brak też skrzących się wypełnień, z wszelkiej maści gwiazdkami i kwiatuszkami na czele. Wśród kolorów dominują pastele, co jest dobrym wyborem jak na tego typu tytuł. Najważniejszy element, czyli projekty postaci, wypada wszakże najlepiej, więc nic więcej nie jest tu do szczęścia potrzebne. No, może ograniczenie cyckowego fanserwisu by się jeszcze przydało. Niestety, takie wątpliwej jakości smaczki zaprezentowano nam na samym wstępie, co z miejsca mnie zirytowało. Co, jak co, ale moé okruchy życia to nie miejsce na epatowanie takimi scenami.

Seria wygląda na klasyczną przedstawicielkę swojego gatunku, czyli opowieści o słodkich dziewczątkach robiących słodkie rzeczy. Miejscem akcji będzie zapewne głównie szkoła, bądź droga do niej, nie ma też tu żadnego motywu przewodniego (jakim jest biwakowanie w Yuru Camp czy wyprawa na biegun południowy w Sora Yori mo Tooi Basho). Całość ma się opierać na prostych żartach i pokazaniu uroku bohaterek. Kolejne dwa odcinki powinny wyraźnie wykazać, czy to wypali, bo to wystarczająca ilość czasu na pokazanie, czy jest w tym jakiś polot. Już teraz jednak mogę rzec, że nie wygląda to na tytuł dla kogokolwiek poza fanami słodkich dziewczynek, więc jeśli ktoś tego nie lubi, powinien trzymać się od Slow Start z daleka.

Leave a comment for: "Slow Start – odcinek 1"