Gundam Build Divers – odcinek 3

Mały przeskok czasowy jest z pewnością wskazany – ostatecznie Riku musi zdążyć ochłonąć po porażce, która spotkała go w poprzednim odcinku. W tak zwanym międzyczasie ma miejsce 14. Turniej Gunpla (ten, który widzieliśmy w odcinku zerowym), więc Riku i Yukki z rozgwieżdżonymi oczami zachwycają się wyczynami jego zwycięzcy, Kyouyi. Gdy udaje im się podrasować ich własne gundamy, ponownie zanurzają się w świecie GBN, gdzie tym razem – oprócz jak zwykle Sarah – towarzyszy im także Momoko, czyli energiczna panienka, ścigająca ich w dwóch poprzednich odcinkach. Chwilowo gościnnie, więc w postaci różowego Haro.

 

Tym razem bohaterowie wybierają misję bojową (ale nie w trybie PvP), zanim jednak ją przyjmą, dołącza do nich tajemniczy i zamaskowany jegomość. Wątpliwe, by widzowie długo musieli się zastanawiać, kim jest on w rzeczywistości, zresztą tajemnica wyjaśnia się już na końcu tego odcinka. Jednak zanim to nastąpi, w rutynowej misji bojowej następują nieoczekiwane komplikacje. Jak się okazuje, światu GBN zagraża niebezpieczeństwo ze strony tak zwanych mass-divers, czyli graczy, którzy odkryli nielegalny sposób na „podkręcenie” parametrów swoich maszyn. Trójka takich właśnie cziterów zamierza przejąć misję bohaterów tuż przed ostatnim etapem, żeby niejako na skróty zgarnąć za nią punkty. Jednak ich obecność nie zagraża tylko porządkowi w społeczności graczy, ale przekłada się także na zwiększenie liczby bugów w grze, co zostaje zademonstrowane w postaci absurdalnie silnego „ostatniego bossa” misji.

 

W tym odcinku proporcje gadania do strzelania były zdecydowanie lepsze niż poprzednio, w sposób zaskakująco naturalny (nawet jeśli zakładający potężny zbieg okoliczności) zetknięto też bohaterów z jednym z graczy z czołówki. Podobało mi się wyjaśnienie, jakie usłyszał nadal trochę pogubiony w swoich emocjach Riku – porażka, nawet w grze, jest frustrująca i to tym bardziej, im bardziej lubi się samą grę. Scenarzyści robią tu rozróżnienie subtelne, ale ważne – Riku chce stać się lepszy, bo sprawia mu to przyjemność, a nie dlatego, że odczuwa potrzebę udowadniania, że jest silniejszy od innych. Mam nadzieję, że to podejście zostanie zachowane, ponieważ pozwala zrównoważyć silniejsze niż w Gundam Build Fighters wrażenie „zabawy w wojnę”, gdzie można „pozabijać” niepokojąco realistycznych przeciwników lub też innych graczy, a potem wrócić do domu i odrabiać lekcje.

Inna rzecz, że mogę sobie marudzić do woli, ale Gundam Build Divers jako seria nadal mi się podoba. Świat ma spory potencjał, bohaterowie są sympatyczni, a ich entuzjazm do gry i modeli gundamów niemalże zaraźliwy nawet dla osoby, która jako żywo się tym akurat nie interesuje. Istnieje też spora szansa, że taki właśnie klimat będzie dominował – bo jeśli seria ma zachęcać do kupowania modeli gunpla, to powinna pokazywać, że obcowanie z nimi to świetna zabawa, a nie ponura rywalizacja, miażdżąca zbyt słabe jednostki. Mnie to bardzo odpowiada i chociaż – jak już wspomniałam – Gundamów nie lubię, zamierzam kontynuować seans.

Leave a comment for: "Gundam Build Divers – odcinek 3"