Jikkenhin Kazoku – odcinek 3

Odcinek ponownie zaczyna się od nie tyle sprzeczki, ile małej rodzinnej narady dotyczącej wyprawy do dużego miasta. Otóż Tanis postanowił odszukać swoją byłą nauczycielkę, żeby mieć po swojej stronie jakąś dorosłą osobę – a ta jest jedyną kandydatką, bo nikogo innego nie zna. Żeby się znowu nie zgubił, towarzyszy mu telepatka, Suishi.

 

Miasto zachwyca chłopca – Suishi jest najwyraźniej niezdolna do takich emocji, a przynajmniej ich okazywania – ale szybko staje się jasne, że ludzie są tam nie tylko mało życzliwi i niechętni do pomocy, lecz także mogą człowieka oszukać lub okraść. Na szczęście Tanis ma u boku siostrę, której dar rzeczywiście się do czegoś przydaje. Tak więc udaje im się trafić na miejsce spotkania.

Niestety, nauczycielka, która początkowo okazuje dzieciom ostrożną sympatię (nawet funduje jedzenie, co zupełnie od czapy staje się pretekstem do sceny niemal jak z food porn), na wieść o problemach rodzeństwa Tanisa odkrywa nagle zupełnie inną twarz. Okazuje się, że żywi do chłopca zapiekłą niechęć, ponieważ jako genialny uczeń szybko udowodnił jej swoją wyższość i sprawił, że zwątpiła w siebie. Odkrycie, że jest to wynik genetycznej modyfikacji – choć sam Tanis zaprzecza z pełnym przekonaniem – uwalnia frustrację i złość. Kobieta bez wahania nazywa dwójkę dzieci potworami.

 

Na szczęście Suishi znów ratuje sytuację, ujawniając, że odczytała z jej myśli skrywaną tajemnicę – prosty i klarowny szantaż prawdopodobnie zabezpiecza dzieci przed donosem ze strony byłej nauczycielki. Powrót do domu jest smutny mimo pięknych okoliczności przyrody, ale na molo Tanis spotyka tę samą dziewczynkę, która obdarowała go poprzednio lodami. Ponieważ z ostrożności przedstawia się zmyślonym, obco brzmiącym imieniem, ona bierze go za niemiejscowego i daje swój numer telefonu, gdyby potrzebował pomocy. Suishi zapewnia go, że nie był to pusty gest, bo dziewczynka, w przeciwieństwie do wszystkich napotkanych dorosłych, szczerze i z czystej sympatii chciała pomóc.

 

Tyle fabuły. Znów nie zdążyłam się znudzić (o włos), co jest jednakowoż zasługą tego, że odcinki bez openingu i endingu liczą około 12 minut. Gdyby były dłuższe, szansa na to byłaby spora, bo mimo że niczego szczególnego owej historyjce nie mogę zarzucić – jest na razie spójna, a to już dużo – zwyczajnie mnie nie wciągnęła i nic nie wskazuje, by to się miało zmienić. W sumie żadnych pozytywnych określeń też nie mogę wymyślić… Czy „przeciętna” to pozytyw? Graficznie natomiast rzucają się w oczy (niektóre) ładne tła, w tym odcinku morskie, ale jak się przyjrzeć dokładniej (co wymagało więcej zaangażowania, niż to anime we mnie wzbudza), rysunek postaci jest dość niechlujny i uproszczony, a sylwetki w nieco tylko dalszym planie łatwo się deformują, co dotyczy także głównych. Choć twarze i zbliżenia na ogół tego unikają, więc chyba da się na całość patrzeć bez bólu. O ile w ogóle chce się na to patrzeć, a tu jest właśnie kłopocik…

Leave a comment for: "Jikkenhin Kazoku – odcinek 3"