Juushinki Pandora – odcinek 3

Odcinek trzeci upłynął pod znakiem eksperymentów, rosnących niepokojów społecznych i odrobiny faktów z przeszłości. Mieszkańcy Xianglong nie są szczególnie zadowoleni z faktu, że osoba odpowiedzialna za globalną katastrofę i najnowsze zniszczenia ot tak pałęta się po mieście. Znaczy, tak naprawdę to ma sporo do roboty, bo władza w postaci księżniczki i jej przybocznego chce sprawdzić, czy najnowszy wynalazek Leona do czegokolwiek się nadaje. Toteż eksperyment. Przy okazji dowiadujemy się, że pilot-ochotnik pana Lau bardzo nienawidzi, snajper notorycznie leczy kaca, a łowczyni nagród ma powiązania z szemranymi typami. Chloe nadal nie wykazuje jakichkolwiek cech przydatności. A, do miasta zbliża się kolejne monstrum i wygląda na to, że za sterami robota ponownie będzie musiał zasiąść geniusz-oferma.

No dobrze, czegoś tam się niby dowiadujemy, fabuła żółwim tempem jednak posuwa się do przodu, ale to wszystko jest śmiertelnie nudne i pozbawione jakiejkolwiek energii. Bohaterowie odklepują swoje kwestie jak źle przygotowani do roli aktorzy, którzy swoją drogą mają charyzmę drewna, a i scenariusz jakoś nieszczególnie błyszczy, bo już same założenia fabularne są grubymi nićmi szyte. Schematy nie muszą być złe, ale trzeba umieć się nimi posługiwać, a ten serial wygląda jak kolejny model spod sztancy. Postaci są po prostu nijakie, tak bardzo, że nawet nie zapamiętałam ich imion, a zwykle zwracam uwagę na takie szczegóły i staram się pamiętać. Dodatkowo coś popsuło się w kwestii technicznej, bo choć komputerowe efekty nadal wyglądają nieźle, to już reszta animacji zaczęła wyraźnie kuleć. Co widać przede wszystkim w pokrzywionych facjatach bohaterów. Oj, troszkę oczka bolały.

Wiem, że powyższy tekst jest ultrakrótki, ale naprawdę nie jestem w stanie więcej o tym napisać. W skrócie: nuda, nijakość, sterylność i sztuczność… Mogłabym tak wyliczać kolejne cechy, ale zabrakłoby mi chyba synonimów. Gdyby chociaż była z tego niezamierzona komedia albo gdyby mimo bezbarwnych założeń fabularnych bohaterowie byli fajni… A tak to cóż? Kaplica. Pan Kawamori chyba miewał lepsze pomysły.

A przy tym oczka naprawdę bolały…

Leave a comment for: "Juushinki Pandora – odcinek 3"