Rokuhoudou Yotsuiro Biyori – odcinek 3

Większość miłośników słodkości doświadczyła kiedyś sytuacji, że zabrakło ich ulubionego przysmaku – marzy ci się sernik, a tu pani stojąca przed tobą kupiła ostatni kawałek. Podobna sytuacja ma miejsce w herbaciarni, jednak młody mężczyzna, widząc rozczarowanie małej dziewczynki, odstępuje jej ostatni kawałek ciasta i zamawia coś innego, czym zaskarbia sobie wdzięczność obsługi. Zamiast jednak zbyć podziękowania machnięciem ręki, postanawia wykorzystać sytuację i prosi Suiego oraz jego przyjaciół o udział w imprezie promocyjnej w dużym centrum handlowym. Cóż, panowie słusznie podchodzą do pomysłu z rezerwą, zwłaszcza że nie wyobrażają sobie zamknięcia interesu na tydzień, ale ostatecznie dochodzą z klientem do porozumienia i zgadzają się wziąć udział w przedsięwzięciu przez trzy dni. Problem polega na tym, że skromna impreza okazuje się całkiem dużą imprezą z udziałem renomowanych cukierni i dużych sieci, a panowie może i dostają niewielkie stoisko, ale za to poprzedzone sporą i efektowną reklamą. Efekt jest taki, że jeszcze przed otwarciem do miniherbaciarni ustawia się długa kolejka, a Tsubaki jest pod stałą obserwacją tłumu gapiów. Tymczasem nasz „spec od promocji” bacznie obserwuje poczynania pracowników Rokuhoudou…

 

Po kilku pierwszych minutach miałam napisać, że serii dalej brakuje pomysłu na siebie, a wręcz idylliczne ukazanie pracy w herbaciarni robi się już nie do zniesienia, ale… Po pierwsze, zbyt uprzejmy klient z lisim uśmieszkiem jest tak podejrzany, że bardziej się nie da i to zanim w ogóle widzimy jego twarz, a po drugie, pod koniec, zupełnie mimochodem, twórcy doprawiają naszą mdłą opowieść odrobiną dramatyzmu! Nagle okazuje się, że Sui ma jakąś przeszłość i w założeniu „złego” brata bliźniaka – no dobrze, świata raczej nikt tu nie będzie próbował podbijać, ale ktoś tu ma jakieś życie prywatne i to niekoniecznie lukrowane. To było kiczowate i oklepane zagranie, ale przynajmniej ożywiło widowisko i sprawiło, że człowiek ma ochotę sięgnąć po kolejny odcinek. Może jakimś cudem seria zaoferuje coś więcej niż food porn i biszy?

 

No cóż, czego by nie mówić o fabule, grafika nadal trzyma poziom – jest ślicznie, kolorowo, ale z klasą i oczywiście sposób pokazania jedzenia sprawia, że widz ma ochotę lecieć do lodówki. Niestety nadal martwi mnie jednowymiarowość postaci oraz relacje panów, ograniczające się do podtekstów i subtelnego, ale jednak, fanserwisu. Kurczę, to mogłaby być naprawdę sympatyczna i przyjemna seria, gdyby tylko wlać w nią trochę życia. Może nawiązanie do przeszłości i wprowadzenie dwóch nowych bohaterów, niekoniecznie tak kryształowych, okaże się strzałem w dziesiątkę? Mam nadzieję, bo na razie nie skreślam Rokuhoudou Yotsuiro Biyori, tym bardziej, że sezon wiosenny nie obfituje w okruchy życia.

Leave a comment for: "Rokuhoudou Yotsuiro Biyori – odcinek 3"