Asobi Asobase – odcinek 2

Drugi odcinek potwierdza, że ta seria zdecydowanie lepiej sprawdziłaby się w krótkiej formie. Nie chodzi o to, że zaprezentowane tu historyjki były niedobre, ale o to, że ich oderwanie od siebie jest na tyle duże, że odcinek sprawia wrażenie przypadkowego zlepku scen.

 

Pierwszy epizod opowiada o (bezskutecznej) próbie zarejestrowania nowego klubu lub przynajmniej kółka. Jak się okazuje, przewodnicząca szkolnego samorządu może wyglądać na nudną kujonkę, ale skrywa parę asów w rękawie… Poza tym ta część zdecydowanie wygrywa na przeskokach w chronologii pomiędzy chwilą obecną a przygotowaniami do wyborów – to pozwala na dodatkowe zaskoczenie widza i ożywia kompozycję scenariusza.

Nie da się tego powiedzieć o drugim segmencie, zdecydowanie najsłabszym, w którym wychodzi w końcu na jaw, że Olivia wcale nie zna angielskiego. Jeśli coś tu było interesujące to to, że nie zdecydowano się ciągnąć tego żartu do samego końca serii – spodziewałam się, że Olivia o wiele dłużej będzie ukrywać swój sekret, zwodząc nieszczęsną Kasumi obietnicami korepetycji. Z jednej strony to pozwala dziewczętom zacieśnić przyjaźń, ale z drugiej ta ich przyjaźń jest na tyle umowna, że w jakiekolwiek optymistyczno-wzruszające sceny trudno jest uwierzyć.

 

 

Punktem wyjścia trzeciej części jest przeprowadzona przez surową nauczycielkę rewizja w rzeczach uczennic, skutkująca konfiskatą wszelkich zabronionych rzeczy, od utensyliów do makijażu po rozrywkowe książki i czasopisma. Ofiarą tej czystki pada między innymi Hanako, chociaż jej rozpacz nie przyćmiewa do końca zadowolenia z tego, że znienawidzone przez nią popularne dziewczyny straciły swoje kosmetyki. Co będzie jednak, gdy się okaże, że także Olivia (która sprytnie się od rewizji wykręciła) ma własną kosmetyczkę? Ta część była dobra przede wszystkim z powodu ogólnej nieprzewidywalności, no i chyba najbardziej nieoczekiwanej puenty całego zamieszania.

Na koniec Hanako postanawia ni z gruszki, ni z pietruszki rzucić wyzwanie swojemu dawnemu klubowi. Trenerka jest szczęśliwa, że jedyna podopieczna, której faktycznie (w jej mniemaniu przynajmniej) zależało na grze mogłaby powrócić, bez problemu godzi się więc na nietypowy mecz tenisa… Ta część znowu była słabsza – zbyt przypadkowa i wyraźnie służąca tylko po to, żeby stworzyć okazję do pokazania parodii serii sportowych.

Grafika, polegająca na zdeformowanych twarzach jako głównym efekcie komicznym, pozostaje bez większych zmian. Co ciekawe, tytułowe „zabawy” pełnią tu mniejszą rolę niż można by się spodziewać – poza pierwszym epizodem pozostają praktycznie bez znaczenia dla fabuły poszczególnych historyjek. Może jednak to właśnie pozwala uniknąć wrażenia monotonii? Asobi Asobase to nie jest seria dla każdego, ale jestem pewna, że znajdzie swoich amatorów.

Leave a comment for: "Asobi Asobase – odcinek 2"