Hanebado! – odcinek 1

Pół roku temu na mistrzostwach juniorów w badminton, Nagisa Aragaki stoczyła zacięty pojedynek z Ayano Hanesaki. Mecz sromotnie przegrała, a w rezultacie złość na siebie i przegraną zaczęła przenosić na członków szkolnego klubu badmintona, kwestionując jednocześnie swoje umiejętności, a także zaangażowanie pozostałych w grę. W klubie atmosfera zrobiła się tak ciężka, że zaczęły odchodzić  kolejne osoby, a nowi uczniowie na widok masakrycznych treningów wycofywali się rakiem, wybierając bardziej przyjazny klub tenisowy (to, że jest w nim bardzo przystojny i dobrze grający osobnik ma naprawdę drugorzędne znaczenie). Martwi to przyjaciółkę Nagisy, Riko, tym bardziej, że Aragaki jest uparta, zawzięta i nie potrafi przyznawać się do błędów. Z tym większym zaskoczeniem wśród pierwszoroczniaków Riko widzi właśnie Ayano.

 

Ayano z kolei jest zupełnym przeciwieństwem tego, co widać było na początku na zawodach. Przyklejona na stałe do przyjaciółki z dzieciństwa, pozbawiona własnego zdania, zupełnie niezainteresowana badmintonem i sportem w ogóle, co więcej, okazuje się szybko, że jej przyjaciółka nie ma zielonego pojęcia, że ta w ogóle umie grać! Prawda wychodzi na jaw w dosyć dramatycznych okolicznościach – no dobrze średnio dramatycznych, a skutek jest taki, że Elena (rzeczona przyjaciółka) zaciąga przemocą Ayano do klubu i każe się zapisać. Całkowicie się z nią zgadza nowy trener klubu, były absolwent i członek tegoż, jednak panienka daje stanowczy odpór. I na takie okazje właśnie wymyślono opcję „Wszystko albo nic”. Elena proponuje, że w takim razie może rozegrają mecz – jeśli Ayano wygra, to zostawi ją w spokoju, ale jeśli przegra, to ma bez gadania dalej szlifować talent. No i zgadnijcie, kto stanie w szranki…

Już na początku odcinka widzowi sugeruje się jakąś dramę, traumę, depresję badmintonową, i to u obu bohaterek. Obie w trakcie meczu zadają sobie pytanie „Jaki jest sens tego, że gram?”, jednak efekt jest, jak widać, diametralnie różny. Na pewno dowiemy się też szybko, co takiego się wydarzyło pół roku temu i dlaczego Ayano rzuciła grę. Bo dlaczego Nagisa się zmieniła, wytłumaczone zostaje pod koniec odcinka. Notabene, atmosfera w pierwszym odcinku jest wyjątkowo grobowa, pominąwszy trzy czy cztery mniej depresyjne scenki, a jeśli zamierzają taki nastrój utrzymać, to będzie ciekawy efekt końcowy.

 

Graficznie pierwszy odcinek wygląda ładnie. Zachodzące słońce nad rzeką, dynamiczne wyskoki, odbicia, lejący się pot, mięśnie nóg, latający w różnych kierunkach biust Nagisy (nie mogłam się powstrzymać: na litość, jest chyba takie coś jak stanik sportowy?) i kilka ujęć typowo fanserwisowych, których istnienia nie pojmuję. Ale generalnie jest w miarę dobrze, zobaczymy, czy starczy pieniędzy na kolejne pojedynki, czy dostaniemy powtórki tego co było tylko w innym stroju.

Leave a comment for: "Hanebado! – odcinek 1"