Isekai Maou to Shoukan Shoujo no Dorei Majutsu – odcinek 3

Diablo i spółka dostają interesującą, ale podejrzaną propozycję misji od samej Celestine. Niby zadanie jest banalnie proste, a wynagrodzenie wysokie, ale od samego początku coś tu śmierdzi. Na dodatek Rem nie zamierza brać udziału w misji, ponieważ nie chce być niczego winna Celes. Diablo i Shera decydują się więc wykonać misję sami. Nie trzeba posiadać nadnaturalnych zdolności dedukcji, żeby domyślić się, że z całą sprawą bardzo wiele wspólnego będzie miała dziewczyna pokazana przed openingiem. Swoją drogą, wkurza mnie jedna rzecz i nie dotyczy to jedynie Isekai Maou to Shoukan Shoujo no Dorei Majutsu, tylko większości podobnych anime. Czy naprawdę trzeba widzowi zdradzać 90% fabuły w openingu? Przecież już samo jego obejrzenie wystarczy, by wiedzieć, kto trafi pod skrzydła głównego bohatera, kto będzie głównym przeciwnikiem, i poznać wiele innych elementów fabuły. Ja wiem że to wszystko jest już strasznie oklepane, ale na litość boską, nie można widza choć trochę potrzymać w napięciu?

Wyżaliłem się, więc mogę kontynuować. W dalszej części odcinka dzięki całkiem udanej wstawce komediowej poznajemy bożyszcze dam, niejakiego Emila Bichel Bergera (imię i nazwisko adekwatne do charakteru). Jest on oburzony faktem pojmania i podporządkowania sobie przez Diablo dwóch pięknych niewiast, które zamierza ratować z opresji. Jednak matematyka, fizyka, chemia i scenariusz są nieubłagane i jego 50 poziom nijak się ma do 150 poziomu protagonisty. Ponosząc sromotną klęskę, deklaruje jednak swoją przyjaźń i pewnie spotkamy się z nim jeszcze kiedyś.

Główny bohater i elfka wyruszają na misję, która, jak można było się domyślić, nie jest tak łatwa lekka i przyjemna, jak miała być. Miasto, do którego przybyli, ma lada chwila zostać oblężone przez setkę upadłych (którzy, jak się dowiadujemy, byli bossami poziomów w Cross Reverie). Nawet sam główny bohater ma chwilę zwątpienia, czy uda mu się stawić im czoło, ale koniec końców staje do walki.

Tymczasem Rem spotyka się z Celes w karczmie. Powoli klaruje się sytuacja z nią, zaszytym w niej „złem” (myślałem, że będzie to tylko epizod poboczny z Tragiczną Przeszłością, a okazuje się, że będzie z tego poważniejszy wątek – być może nawet przewodni). Ich spotkanie przerywa przybycie Galluka, który po ataku szału spowodowanego wyrzuceniem go ze Stowarzyszenia Magów przemienia się w upadłego.

Tymczasem na polu bitwy Diablo musi zacząć rozsądnie gospodarować maną, ponieważ używanie wysokopoziomowych zaklęć nawet w jego przypadku spowoduje w końcu jej wyczerpanie i może to nastąpić, zanim pokona wszystkich przeciwników. Na horyzoncie pojawia się dziewoja sprzed openingu, a sam odcinek kończyłby się całkiem fajnym momentem zawieszenia akcji, gdybyśmy nie wiedzieli z openingu, jak to wszystko się skończy…

Czy Isekai Maou to Shoukan Shoujo no Dorei Majutsu jest anime złym? Nie, ale niestety nie prezentuje niczego na tyle ciekawego, aby stawiać go powyżej innych tytułów. Jest to do bólu przeciętna produkcja z przeciętnymi bohaterami, przeciętną akcją i przeciętną oprawą audiowizualną. Niestety motyw przewodni przywołania do innego świata osoby specyficznej nie sprawdza się absolutnie, ponieważ pozostaje praktycznie niewykorzystany. Po raz kolejny brak tu jakiegokolwiek napięcia związanego z zagrożeniem zdrowia lub życia głównego bohatera, a przecież Overlord pokazał, że da się stworzyć „przepakowaną” postać i zarazem uniknąć całkowitej eliminacji emocji związanych z eksploracją nowego świata. Poza tym to wszechobecne skupianie się na nieanatomicznych biustach i ecchi.

Nie polecam, ani też specjalnie nie zniechęcam nikogo przed oglądaniem, ale jestem prawie pewien, że będzie to co najwyżej oklepany średniak. Swoją drogą, bardzo dobrze trzeciemu odcinkowi zrobiła prawe całkowita rezygnacja z rozmaitych macanek i skupienie się na bohaterach, akcji i elementach komedii. Jeśli twórcy będą podążać tą drogą, to może coś jeszcze z tego będzie…

Leave a comment for: "Isekai Maou to Shoukan Shoujo no Dorei Majutsu – odcinek 3"