Lord of Vermilion – Guren no Ou – odcinek 3

Po Siriusie, który z każdym odcinkiem zyskiwał w moich oczach, w przeciwieństwie do Vermiliona, obejrzenie tego odcinka było trudnym i wyjątkowo irytującym doświadczeniem. Poradziłam sobie z nim wypróbowaną kilkakrotnie metodą: po kawałku.

No więc, Chihiro wbrew oporom oczywiście w końcu się zmienia, żeby ratować Kotetsu, bo ten słabo sobie radzi z „diabolosem” za pierwszym razem (co z tego, że Chihiro zalicza dopiero drugi); ich irytująca towarzyszka nalega, by sobie PRZYPOMNIAŁ jej prawdziwe imię, co też czyni, a to zmienia ją w coś w rodzaju słowiańskiego elfa, uhuhuh, czyli niby jego Obrońcę. Antagoniści na stronie komentują i wyjaśniają co nieco, przy czym czarnowłosa i biuściasta dziewoja robi boleściwe miny, bo Chihiro jest ponoć jej „ukochanym”, tylko najwyraźniej po drugiej stronie barykady.

Wybiwszy dziurę w ścianie, Chihiro wykańcza potwora, co oczywiście przyprawia go o natychmiastowy atak wyrzutów sumienia, jako że był to student; nikt inny się nie przejmuje, bo po transformacji nie ma ponoć dla tych ludzi powrotu. Widowisko nie robi też specjalnego wrażenia na parze dziennikarzy, którzy wolą oskarżać Chihiro o morderstwa. [Przerwa na pisanie]. Karma szybko wraca, bo dziewczyna (naprawdę nie zamierzam spamiętywać ich imion) zaczyna się przekształcać, a reporter dzięki pojawieniu się piegowatej zakonnicy również odkrywa w sobie moc heroicznej krwi i przypomnianym imieniem przekształca koleżankę w familiara, też ponoć nieodwracalnie, za co oczywiście wini Chihiro (co on do niego właściwie ma? Pewnie nic, taki scenariusz). W obliczu trzeciego przebudzonego herosa źli się wycofują, zwłaszcza że protagonista w efekcie „utraty kontroli nad swoją wielką mocą” załatwił nawet „podładowanego” do gigantycznych rozmiarów diabolosa [przerwa].

Potrzebujący pomocy (w tym połowicznie zmieniony kumpel chłopców) zostają zabrani do szpitala przez znaną nam już parkę medyków, potrzebujący wyjaśnień, czyli trzej herosi, podążają z zakonnicą do kościoła Maldeusa – nawet śmiać mi się z tego nie chce, że ktoś tu chyba niespecjalnie zna łacinę, bo kościół ów jest centrum sił dobra, walczących z Chaosem, a przewodzi im dziewczyna ze snu Chichiro, czyli Dux [przerwa, i dopiero połowa odcinka!].

Dux po początkowym bełkocie o przeznaczeniu na szczęście udziela nieco wyjaśnień: za 40 lat świat spotka nieunikniona zagłada i narodzi się nowy – albo będzie to świat chaosu, albo nadziei, którą przynieść może tylko Pan Szkarłatu (no dobra, wg słownika pierwsze tłumaczenie vermilion to cynober, ale jak to brzmi!), a zostać nim może jeden z potomków Heroicznej Krwi. [Przerwa, ten dziennikarz jest naprawdę irytujący]. Agenci Chaosu zgrabnie wcinają się w jej wystąpienie i dowiadujemy się, że ich celem jest uratowanie TEGO świata przed zamianą w utopijny raj głoszony przez Kościół Maldeusa (a może jednak ten ktoś zna łacinę? Ha, to by było). Środkiem do tego jest wytępienie herosów za pomocą ściągniętych z innej rzeczywistości potworów, „wchodzących” przez ludzkie bramy. Kij, że bramy przy tym giną… [przerwa, przerwa]. Celem herosów za to jest przetrwać, przy czym według Dux najłatwiej byłoby to osiągnąć, niszcząc Tokio, jako zbiorowisko potencjalnych bram utworzone przez wrogów Wielką Załamką (tak, wreszcie znalazłam sposób na przetłumaczenie tego!).

Resztę wyjaśnień dostajemy w szpitalu, gdzie dziennikarz przeżywa utratę asystentki na rzecz familiara, rzuca przysięgi i groźby zemsty na Chihiro oraz staje się obiektem jedynego naprawdę ładnego kadru w całym odcinku (przytłaczającego witraża nie liczę), a czesany prądem doktorek opowiada o duszy i genie zwanym Arcana, który pozwala niektórym ludziom przekształcać się w istoty z innego świata [przerwa…]. Chihiro znów ma atak wyrzutów sumienia, a podsyca je nie wiedzieć czemu w wizji Dux, najwyraźniej wyznająca prostą filozofię „cel uświęca środki” [przerwa, kiedy to się skończy???]. Ha, skończyło się minutę później, muszę jeszcze zrobić zrzutki, a za oknem jest takie piękne zaćmienie księżyca!

 

Te ujęcia są chyba z innej bajki…

À propos zrzutek, rysowane to-to jest paskudnie i naprawdę krzywo, animowane sztywno i ogólnie biedne, ale to i tak nic w obliczu zarysowanej już dość dobrze fabuły i narastającego szybko stężenia DRAMATU. Czy muszę pisać więcej? Przypuszczam, że znajdą się osoby, które seria zainteresuje, i może nawet wskażą jakieś plusy, przeoczone przeze mnie lub jeszcze nie ujawnione, ale ja z ulgą i zdecydowanie mówię pas.

Leave a comment for: "Lord of Vermilion – Guren no Ou – odcinek 3"