Dakaretai Otoko 1-i ni Odosarete Imasu – odcinek 1

Takato Saijou ma wszystko i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Jest superprzystojnym, megapopularnym aktorem, który od pięciu lat nieodmiennie wygrywa konkurs na „Osobę, którą najbardziej chciałoby się przytulić”. Ciężko pracuje, by utrzymać ten wizerunek, a tu nagle jakiś nieopierzony młokos spycha go z jego pozycji numeru jeden. Na dodatek okazuje się, że będzie razem z nim pracował w najbliższym filmie i to jeszcze w roli głównej, która przecież powinna należeć się nie nikomu innemu, jak samemu Takato!

Jak więc to się dzieje, że jeszcze tego samego wieczora ląduje on w łóżku swojego nowego rywala? Cóż, panowie wychodzą razem na piwo, a niezadowolony z takiego obrotu spraw główny bohater topi swoją frustrację w alkoholu. Wszyscy wiedzą, że po pijanemu czasami robi rzeczy, delikatnie rzecz biorąc, niezbyt pociągające, a dokładnie do takiego stanu doprowadza się nasza wielka gwiazda. Mało tego – jego rywal, Junta Azumaya wszystko to nagrywa. Czyżby chciał go tymi filmikami szantażować? Otóż – nie. Okazuje się, że Junta od dawna jest wielkim fanem Takato, więc kiedy ten oznajmia, że zrobi wszystko, byle tylko te nagrania nie ujrzały światła dziennego, młody aktor proponuje mu… seks. I dosłownie rzuca się na starszego kolegę.

W tym miejscu muszę się do czegoś przyznać. Swego czasu przeżyłam małą fascynację mangą, stanowiącą pierwowzór owego anime, bo tak się składa, że lubię tego typu fabułę, czy też raczej sceny erotyczne, które są w niej zawarte. I tak, dobrze myślicie – historia ta zawiera sceny gwałtu i to w sporych ilościach. Zastanawiałam się więc jak też twórcy planują to pokazać w serii telewizyjnej, która siłą rzeczy, będzie musiała być ugrzeczniona. Okazuje się, że dosłownie tak – w sposób bardzo grzeczny i w żaden sposób niepokazujący, jakoby prezentowane tu sceny wymuszały na kimś cokolwiek. Takato co prawda się opiera, ale na dobrą sprawę raczej mało zawzięcie. Do zbliżenia między panami dochodzi później niż w pierwowzorze, przez co, jeśli ktoś nie zna mangi, może wręcz pomyśleć, że w sumie Takato nie miał nic przeciwko. Tyle że z drugiej strony, jeśli ktoś jest na takie motywy wyczulony (a wiem, że takich osób jest naprawdę dużo), to bez problemu je tu wyłapie i wątpię, by mu się spodobało to, co zobaczy.

Naprawdę nie bardzo rozumiem, dlaczego twórcy anime tak usilnie wybierają do ekranizacji mangi, które się kompletnie do tego nie nadają. W tym przypadku mamy do czynienia z historią, która w jakichś osiemdziesięciu procentach składa się ze scen seksu. A te trzeba praktycznie w całości wykroić na potrzeby adaptacji. Kiedy zaś się to uczyni, zostaje właściwie mało interesująca papka, podlana na dodatek sporą porcją lukru. Wiele z przedstawionych momentów wyszło tu strasznie tandetnie, z całą tą sceną wyznania uczuć przez Juntę na czele. Rumieńce? Całowanie po rękach? Słodkie słówka szeptane do ucha? Ależ to nie ma nic wspólnego z charakterem pierwowzoru!

Zdaję sobie sprawę, że fanki opowieści o miłości męsko-męskiej, nie są jakoś szczególnie rozpieszczane przez twórców anime. Problem jest też taki, że w tym gatunku możemy mieć do czynienia z naprawdę różnymi historiami, poczynając od dojrzałej miłości między dwoma dorosłymi mężczyznami, poprzez ckliwe romansidło o nastolatkach, a na zwykłej pornografii kończąc (przy czym wiek, zawód i charaktery bohaterów mogą być dowolnie rotowane w obrębie tych typów). I jakoś tak się dziwnie składa, że akurat po te dojrzalsze opowieści się nie sięga, więc fanki wyczekujące właśnie tego muszą obejść się smakiem. Cóż – Dakaretai Otoko 1-i ni Odosarete Imasu jest tego kolejnym dowodem. Komu się to spodoba? Nie wiem, bo nie mam pojęcia, jaki klimat będą tu chcieli wytworzyć twórcy anime, ale następne odcinki z pewnością wyraźnie podkreślą, jaki tor tu obrano. Podejrzewam wszakże, że będzie trochę ckliwie, momentami może nieco ostrzej, ale raczej pewnej granicy nie przekroczą. Ot, kolejne „bezpieczne” romansidło shounen-ai.

Leave a comment for: "Dakaretai Otoko 1-i ni Odosarete Imasu – odcinek 1"