Dakaretai Otoko 1-i ni Odosarete Imasu – odcinek 3

W trzecim odcinku relacje między bohaterami nie ulegają większym zmianowym. Junta (ochrzczony ostatnio słodkim pseudonimem Chunta) nadal chce się przez większość czasu dobrać do spodni swojego kochanka. Ten zaś niby się opiera, niby sprzeciwia, ale na każdą pieszczotę młodszego kolegi reaguje bardzo namiętnie.

Panowie właśnie skończyli pracę nad filmem, w którym wspólnie zagrali, czekają ich więc wywiady, sesje zdjęciowe i wszelkiej maści imprezy promocyjne. Do tego wszystkiego dochodzi gala rozdania nagród filmowych. Junta z łatwością zgarnia nagrodę za najlepszą rolę główną, zaś Takato musi pogodzić się z porażką, gdyż nagrodę dla bohatera drugoplanowego zgarnia dużo starszy kolega po fachu. Jak łatwo się domyślić, jest tym strasznie sfrustrowany i jak zwykle wyżywa się, jedząc tort truskawkowy. Tym razem jednak jest przy nim Junta, co oznacza, że na zwykłym zajadaniu się słodyczami nie może się skończyć…

Jeśli ktoś liczył na to, że dostaniemy tutaj poważną serię o miłości między dwoma mężczyznami, to ewidentnie musiał się gdzieś pogubić już na samym etapie zapowiedzi tego tytułu. Z drugiej strony anime pozbawione zostało jakichkolwiek ostrzejszych momentów. Nie mówię tu tylko o scenach seksu, bo tych trudno byłoby się spodziewać w serii telewizyjnej. Mangowy pierwowzór jest jednak dużo mniej słodki, zawiera bowiem motyw gwałtu, a zbliżenia między oboma bohaterami dość długo opierają się na wyraźnym przymuszaniu Takato do jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. W trakcie rozwoju fabuły, pojawiają się nawet akcenty sadomasochistyczne.

W anime zrezygnowano z tego wszystkiego na rzecz pokazania raczej niewinnego romansidła. Nieszczególnie widzę sens w takim zabiegu, bo o ile większość osób odrzuciłyby pewnie jakiekolwiek brutalniejsze motywy, to jednak to właśnie one tak naprawdę zbudowały cały „klimat” tego tytułu. Bez nich jest uroczo i… strasznie pusto. W żaden sposób nie da się wyczuć chemii między bohaterami i niby ich związek się rozwija, ale tak naprawdę wcale tego nie widać. Ponieważ znam oryginał, wiem, czego powinnam się spodziewać dalej i zupełnie tego nie widzę.

Generalnie seria będzie jak znalazł dla fanek cukierkowych romansów męsko-męskich. I właściwie tylko dla nich. Panowie co i rusz kleją się do siebie, lecz ich zbliżenia zostają pokazane w sposób absolutnie niewinny (a przy okazji okropnie sztuczny – jak widzę te ruchy ręką Chunty w okolicach rozporka Takato, to naprawdę zastanawiam się, czy on w ogóle znalazł to, czego szukał) i widzowie muszą się zadowolić głównie pocałunkami. Jasne, serial telewizyjny to nie miejsce na pełnowymiarowe porno, ale dałoby się to lepiej rozwiązać. W końcu nikt nie mówi, że trzeba od razu wywalać wszystko na wierzch, ale pokazanie leżącego jak kłoda na łóżku Takato nie należy do scen szczególnie romantycznych. Ogólnie nie jest specjalnie dobrze, ale jak to mówią – na bezrybiu i rak ryba. A wśród ostatnio zekranizowanych tytułów spod znaku shounen-ai ten i tak jest jednym z konkretniejszych, bo przynajmniej panowie niemal od początku są razem.

Leave a comment for: "Dakaretai Otoko 1-i ni Odosarete Imasu – odcinek 3"