Kaze ga Tsuyoku Fuite Iru – odcinek 2

Odcinek drugi przybliża nam nieco mieszkańców stancji, będącej jednocześnie siedzibą klubu maratończyków. Dzięki Haijiemu poznajemy ich zainteresowania, marzenia, a także (pobieżnie) sytuację rodzinną. Fabułę rzeczonego odcinka można streścić bardzo krótko – nasz mroczny samozwańczy kapitan klubu nie odpuszcza i jest gotów posunąć się do szantażu (często połączonego z zastraszaniem) i oszustwa, byle tylko zmusić kolegów do przyjęcia jego propozycji. Tak więc straszy Kashiwagiego (wielkookiego otaku), że jeżeli nie wstąpi do klubu, będzie zmuszony się wyprowadzić, a to oznacza spakowanie i przeniesienie w inne miejsce wszystkich jego mang, starannie ułożonych i w tej chwili pełniących niemalże funkcję konstrukcyjną w budynku. Bliźniakom, którzy mentalnie jeszcze zdecydowanie nie dojrzeli, obiecuje wianuszek wiernych fanek, bo przecież powszechnie wiadomo, że dziewczyny uwielbiają sportowców (nic to, że tylko tych popularnych i z osiągnięciami). Masę, czyli studenta z wymiany, przydybuje w pracy i wymusza na nim posłuszeństwo, a Youheia wabi wizją lepszej pracy. Generalnie na każdego ma sposób i widać, że wyścig Hakone Ekiden to jego obsesja.

 

 

Na szczęście nie z każdym idzie mu tak łatwo – przyszły prawnik Iwakura nadal twardo obstaje przy swoim, a Kurahara w ogóle nie należy do osób, które można do czegoś zmusić. Tak naprawdę jedyną osobą rozważającą wstąpienie do klubu jest Hirata. Po pierwsze, jako student z najdłuższym stażem, ma pojęcie, jak bardzo Haijiemu zależy na wyścigu. Po drugie, propozycja kolegi to okazja do powrotu do biegania. Naturalnie widzowie doskonale wiedzą, że uśmiechnięty dyktator w końcu dopnie swego, ale na razie, maratończycy z łapanki nadal próbują się opierać.

Moja fascynacja Kaze ga Tsuyoku Fuite Iru nie zmniejszyła się, takoż moje uwielbienie dla dwulicowego Haijiego, ale nie ukrywam że drugi odcinek był odrobinę słabszy od pierwszego. Widać, że służył głównie temu, by w szybki sposób zindywidualizować bohaterów. Poza tym, chociaż naprawdę doceniam podłą naturę Kiyose, jego zachowanie momentami było wyjątkowo upiorne. Nie bardzo rozumiem, jak on wyobraża sobie funkcjonowanie klubu, skoro większość członków zwyczajnie nie lubi i nie chce biegać. Znaczy, domyślam się, że ostatecznie, w którymś momencie panowie docenią urok maratonów, ale mnie, jako widzowi, na razie cały koncept wydaje się dość sztuczny. Zwłaszcza że bohaterowie to nie zahukana banda nastolatków, tylko praktycznie dorośli młodzi mężczyźni.

 

Na razie to mój jedyny poważny problem z tym anime, ale myślę że twórcy jakoś z niego wybrną. Poza tym, bohaterowie są na tyle sympatyczni i interesujący, że nawet szyta grubymi nićmi intryga nie jest w stanie mnie zniechęcić. Doceniam zaprezentowany humor i fakt, że relacje panów wypadają bardzo naturalnie. Widać, że są współlokatorami, którzy całkiem nieźle się znają, ale niekoniecznie wielkimi przyjaciółmi. No i mimo wszystko, ich problemy wydają się zaskakująco normalne – tyczy się to nawet uroczego otaku.

Leave a comment for: "Kaze ga Tsuyoku Fuite Iru – odcinek 2"