Release the Spyce – odcinek 2

Momo rozpoczyna trening na członkinię Tsukikage, a jej instruktorką zostaje ukochana senpai, Yuki Hanzoumon. Trening o dziwo wydaje się całkiem sensowny, gdyż uwzględnia zdobycie sprawności fizycznej, umiejętności socjalne, zachowanie czujności oraz wyczuwanie zagrożenia. Nawet nie miałbym się do czego przyczepić, gdyby nie fakt, że sama zainteresowana prezentuje postawę słodkiej idiotki, którą zaskoczyły trudy podjętego wyzwania. Dziewoja zachowuje się niepoważnie, nie radzi sobie zupełnie, po czym jak gdyby nigdy nic, po jednym przeskoku sceny, zostaje sprawną i rozumną kandydatką, gotową podjąć się finałowego testu.

Rzecz jasna, to nie koniec absurdów zaserwowanych nam w tym odcinku. Tak jak przewidziałem tydzień temu – Tsukikage posiada znacznie więcej niezwykłych gadżetów, których autorką jest nastoletnia blondyna. Dowiadujemy się również, że „Spyce” zwiększające siłę dziewcząt działa wyłącznie na nastolatki (a jakże mogłoby być inaczej?!), a po tym mają do wyboru: zostać jako wsparcie albo wrócić do normalnego życia po wymazaniu wspomnień. Do kolekcji absurdalnych elementów doliczyć trzeba jeszcze podziemną bazę organizacji. Jej konstrukcja nie ma kompletnie sensu – w ogromnym, zapewne kilkusetmetrowym wykopie stworzono sieć budynków w tradycyjnym japońskim stylu, a nad każdym z nich zieje pustka wysokich na kilkadziesiąt metrów kondygnacji owej podziemnej struktury. Budowa tego na pewno musiała być niezauważalna i tajna, nie do wykrycia przez wrogów… Tak na oko powierzchnia kompleksu obejmuje kilka kwartałów tej okolicy, na pewno nikt nie nadzieje się na to, próbując cokolwiek tam zbudować.

Największym problemem tego anime są jednak bohaterki. Nie potrafię żadnej z nich polubić, a większość (z Momo na czele!) mnie mocno irytuje i wywołuje chęć wyłączenia odcinka. Wszystkie bez wyjątku są bezpłciowe, nie prezentują sobą nic ciekawego, a ich relacje są sztuczne i niewiarygodne. W połączeniu z fatalną fabułą tworzy to mieszankę kompletnie niestrawną, a odcinek musiałem oglądać na raty. Widać też, że mocno spadła jakość oprawy wizualnej, zarówno pod względem rysunku, jak i animacji. Deformacje sylwetek i twarzy zdarzały się nawet na pierwszym planie, a ilość animacji ograniczono do minimum, chociaż nie brakowało okazji do jej pokazania. Ruchy bohaterek podczas treningu stały się mocno koślawe i nienaturalne, co było widoczne na pierwszy rzut oka.

Szczerze? Nie mam już żadnych oczekiwań względem tego tytułu. Z redaktorskiego obowiązku obejrzę kolejny odcinek, po czym seria wyląduje tam, gdzie jej miejsce, czyli w koszu.

Leave a comment for: "Release the Spyce – odcinek 2"