Tensei Shitara Slime Datta Ken – odcinek 2

Świeżo zawarta przyjaźń ze smokiem owocuje na dwa sposoby: nasz glut zyskuje imię nadane przez Veldorę – Rimuru – a sam wymyśla nazwisko Tempest, które odtąd będą obaj nosić na znak swego paktu; po drugie, podejmują próbę przełamania zaklęcia wiążącego smoka w jaskini i de facto skazującego go na powolną śmierć z powodu utraty magii. Pomysł jest zaskakujący, śmiały i wymaga wielkiego zaufania ze strony smoka, gdyż polega na tym, by dał się pochłonąć przez Rimuru dzięki jego wyjątkowej umiejętności zwanej Predator. W zamyśle ma to prowadzić do złamania zaklęcia „od zewnątrz i od środka”, ale prawdopodobnie zajmie dużo czasu i na razie nic nie wskazuje na to, by się powiodło. Zatem ponownie osamotniony Rimuru tygodniami przemierza jaskinię, pochłaniając, co się tylko da, i dzięki pokonywaniu kolejnych potworów zyskując coraz to nowe wypasione skille (w tym także głos). Ja się nie znam, ale moim zdaniem level ma już chyba mierzony w dziesiątkach…

 

Wreszcie nasz glut dociera do wyjścia z jaskini, które wygląda co najmniej zaskakująco, a jeszcze bardziej zaskakujący jest przypadek (aczkolwiek chyba nie do końca), który każe trójce poszukiwaczy przygód właśnie w tej chwili je otworzyć. Dzięki temu Rimuru może wreszcie odetchnąć znowu świeżym powietrzem… pomijając fakt, że nie ma płuc ani niczego w tym guście, ale to naprawdę drobny szczegół. Szybko spotyka na swej drodze grupę goblinów – dość mizernie wyglądających i rzecz jasna niebędących dla niego żadnym zagrożeniem; to raczej on jest dla nich „Potężnym”, którego się boją i pokornie proszą o opiekę.

 

Okazuje się, że po zniknięciu Veldory, które zostało zauważone w całym regionie przez wszystkie magiczne istoty (również ludzi), biedne gobliny, dla których był kimś w rodzaju bóstwa, bardzo cierpią z powodu napaści wielkich wilków. Odegrawszy dla lepszego wrażenia scenkę pt. „co mi za to dacie”, Rimuru, już w poprzednim życiu najwyraźniej nieumiejący odmawiać prośbom, podejmuje się zostać przywódcą i opiekunem skazanej na zagładę wioski goblinów. A kiedy o wilku mowa…

 

Hej, ku memu własnemu zdziwieniu to mi się podoba. Z różnych powodów: dla uroczej, nieco dziecięcej osobowości gluta i jego fenomenalnej mimiki (tak, dobrze czytacie – on literalnie wyraża emocje całym sobą i to jest świetne); dla świeżego konceptu i gry schematami; wreszcie dla przyjemnej na razie atmosfery, w dużej mierze tworzonej właśnie przez bezproblemowe i przyjazne (mimo wykańczania potworów) podejście Rimuru do świata. On jest zwyczajnie miły, sympatyczny i zabawny w naturalny sposób, i po prostu zaczynam go lubić.

Wizualnie nadal jest nieco dziwnie, bo świat na zewnątrz jaskini wcale nie zachwyca, kojarząc mi się z uproszczonymi rysunkami z książek z bajkami, ale jakoś dziwnie to wszystko do siebie pasuje i w sumie podobają mi się zarówno projekty goblinów, jak i ludzi, których mogliśmy zobaczyć w migawce. Tak czy siak, nawet jeśli grafika jest nieco oszczędnościowa, efekt jest całkiem przyjemny i jakiś taki klimatyczny, a animacja, z tym samym zastrzeżeniem, raczej nie szwankuje. Zobaczę, co za tydzień, ale zaczynam mieć przekonanie, że będę szczerze polecać tę serię, i może nawet nie tylko fanom isekajów.

Leave a comment for: "Tensei Shitara Slime Datta Ken – odcinek 2"