Tsurune -Kazemai Koukou Kyuudou Bu- – odcinek 2

Przypadkowo poznany przez Minato młody mężczyzna nazywa się Masaki Takigawa i właśnie zbliża się do osiągnięcia swego celu: wystrzelenia dziesięciotysięcznej strzały z rzędu. Jak widać było już tydzień temu, z charakteru jest niezwykle sympatyczny i empatyczny, więc błyskawicznie dociera do sedna problemu chłopaka, czyli „lęku przed celem”. Zresztą sam podobno się z nim zmagał albo nawet dalej zmaga, tylko nie robi z tego dramy… znaczy, dramatu. Bez względu na to, czy istnieje taka jednostka chorobowa czy nie, wszyscy o tym mówią jako o czymś, co się łucznikom zdarza, i mają nadzieję, że Minato sobie z tym poradzi. Przypuszczam, że to tylko zwiększa jego panikę.

 

Ponieważ Tommy-sensei proponuje starszym członkom klubu udział w turnieju, w którym dziewczęta wezmą udział indywidualnie, a chłopcy mogą grupowo, o ile będzie ich pięciu, Seiya znów próbuje namawiać sąsiada do powrotu na ścieżkę łuku, pokazując przy tym coś jakby „mroczne oblicze”. Uh, przestraszyłam się normalnie. W tle rzecz jasna przesuwają się reminiscencje przegranych w gimnazjum mistrzostw i (już!) podwójne ilości poczucia winy. Znaczy, bez dramatyzowania się nie obejdzie, mam tylko nadzieję, że nie będzie go przybywało w postępie geometrycznym. Za to musiałam zweryfikować podejrzenie rzucone na stosunki rodzinne chłopaka, bo na pierwszy rzut oka wcale nie wyglądają źle, ojciec wydaje się normalnym, miłym człowiekiem, dbającym o syna.

Jednak prawdziwy zonk dzisiejszego odcinka wiąże się z czymś innym. Kiedy Minato dochodzi do pewnego zaskakującego wniosku w związku z Masakim, a widz myśli: „No nie, znów to samo, KyoAni! Naprawdę nie można bez?”, rozwiązanie jest jednak inne. Nie chcę zepsuć wam zabawy, stąd te ogólniki – fajne to było i tyle. Chociaż nikogo raczej nie zaskoczy informacja, że pod wpływem tego spotkania i zachęcających, ale dalekich od nalegania słów Masakiego chłopak ostatecznie postanowi wrócić do ukochanego sportu.

Tempo rozwoju fabuły jest dobre, może nawet szybkie, postaci też nabierają stopniowo głębi, nie kryjąc przed nami emocji i sugerując swoim zachowaniem dalsze ich pokłady. Jak łatwo się domyślić, poziom dramatyzmu zauważalnie wzrósł i naprawdę mam nadzieję, że nie będzie dużo większy, bo zbyt łatwo tu o przesadę i popadnięcie w absurd. Niemniej ciągle jestem do serii pozytywnie nastawiona, w czym niemała zasługa sympatycznego Masakiego oraz bardzo ładnej oprawy graficznej i muzycznej.

Leave a comment for: "Tsurune -Kazemai Koukou Kyuudou Bu- – odcinek 2"