Dimension High School – odcinek 1

Ponieważ „bleh” to nie jest akceptowana treść zajawki, konieczność zmusza mnie do rozwinięcia tego dźwięcznego wyrazu dezaprobaty. Oto czterech uczniów – trzech niechętnie, czwarty z miłości do wiedzy – siedzi w pustej klasie na nudnawej lekcji dodatkowej, poświęconej efektowi Dopplera. Monotonię przerywa kamień – nie, nie wpadający przez okno, ale wyrywający się z ławki jednego z nich. Kamień dostaje oczek oraz oznajmia, że bohaterowie zostali wybrani jako bohaterowie; ponieważ zaś ta informacja nie zostaje odpowiednio doceniona, przenosi całą piątkę do „dwuwymiarowego świata”, gdzie z całkiem zwyczajnych Japończyków przemieniają się w fantazyjne awatary CG. Potem następuje pierwsze starcie z przeciwnikiem, polegające na odpowiedzi na zagadkę Sfinksa, i powrót do świata rzeczywistego.

 

 

Czy dobrze mi się wydaje, że – pomijając już wszystkie inne problemy – to trochę mało jak na jeden pełny odcinek? Zacznijmy więc od grzechu kardynalnego: Dimension High School jest zwyczajnie nudne. Jak na dłoni widać przeciąganie poszczególnych scen, polegające na przykład tym, że bohaterowie nieruchomieją i wydają kolejno okrzyki zdziwienia. Owszem, rozumiem, że ta seria jest pomyślana jako parodia – wskazuje na to już od pierwszej chwili bardzo egzaltowany narrator – ale ta parodia, przynajmniej dla widzów zachodnich, jest na razie mało zabawna, za to bardzo monotonna. Efekt końcowy przypomina mi trochę gd Men, co nasuwa podejrzenie, że twórcy wiedzą, co robią, tylko dla niejapońskiego odbiorcy jest to po prostu zbyt hermetyczne.

 

No dobrze, ale główną atrakcją ma być przecież połączenie segmentów aktorskich z animowanymi, więc może należałoby skupiać się mniej na fabule, a bardziej na stronie technicznej? Oj. Przyznam uczciwie, że z japońskimi serialami i filmami live action, przynajmniej tymi powstałymi około-anime i mang, nie rozumiem się zupełnie. Nie umiem przyzwyczaić się do obowiązującej maniery aktorskiej i dlatego nie powiem, czy tylko mi się wydaje, czy też cała piątka bohaterów gra jak kompletni amatorzy, sztywno i sztucznie. Częściowo wynika to z przerysowania ich ruchów i zachowań, ewidentnie w celach komicznych, ale chyba tylko częściowo. Sekwencje animowane natomiast mogą poszczycić się najgorszym CG, jakie do tej pory widziałam. Ruchy postaci są uproszczone i sztywne, ale co więcej – same postaci w ogóle „nie pasują” do swojego otoczenia, poruszają się nie w nim, ale na jego tle. Całość wygląda jak wprawki kogoś, kto dopiero uczy się animacji komputerowej.

Uczciwie mówiąc, widzę niewielkie szanse na to, że ta seria zdoła się jakoś wygrzebać. Napiszę z obowiązku zajawki, ale jeśli kolejne odcinki będą powtarzać formułę pierwszego, te zajawki będą tylko nieprzyjemną formalnością.

Leave a comment for: "Dimension High School – odcinek 1"