Dororo – odcinek 2

Jeden odcinek = jeden demon? Tak się zapowiada. Ciąg niezależnych historii krok po kroku (i organ po organie) zbliżających nas do finału to dobry pomysł na pociągnięcie tej serii. Opowieść z tego epizodu była bardzo prosta, za to sensowna; może niezbyt wciągająca sama w sobie, ale twórcy potrzebowali sporo czasu na dokładniejsze przedstawienie postaci Dororo i Hyakkimaru, a to było bardzo ciekawe.

Niepełnosprawność Hyakkimaru potraktowano serio, co bardzo mi się podoba. Nie widzi, nie słyszy, nie mówi, niemal nie ma więc możliwości kontaktu z innymi ludźmi. Korzystając ze zdolności postrzegania duszy, jest w stanie znajdować jedzenie i identyfikować potwory, ale poza tym jest bardzo dysfunkcjonalny. Czyni to z niego postać nietypową oraz intrygującą. Na razie trudno w jego przypadku mówić o osobowości, pełni bardziej funkcję autonomicznej broni służącej do zwalczania demonów, w której obsługę angażuje się Dororo.Ma po temu dobrą motywację – po pierwsze jest zwyczajnie ciekawy, po drugie liczy, że z pomocą ludzi wdzięcznych za uwolnienie od potworów uda mu się wyrwać z nędzy. Prędko się to pewnie nie uda, inaczej serial by się skończył, a w przypadku tego odcinka na drodze stają skutki faktu, że wioska, której Dororo planuje pomóc, okazuje się bardzo szemrana. Twórcy nie budują suspensu na siłę (i dobrze, wypadłoby to naiwnie), tylko niemal od razu i prosto z mostu pokazują, że starosta wioski jest potworem. Niejasne jest tylko, czy mieszkańcy z nim współpracują, bo chcą, czy też są w jakiś sposób oczarowani.

Większość akcji jest bardziej kameralna, niż w otwarciu, więc efektu „łał” już nie było, ale kiedy przeglądałem odcinek w poszukiwaniu kadrów do tego wpisu upewniłem się, że tła dalej są nieprawdopodobnie piękne. Niektóre się tu wręcz marnują, to efekty wielu godzin pracy, które pojawiają się na ekranie przez sekundy, no ale jeśli Mappa uznaje za stosowne w ten sposób zużywać pieniądze, to ja nie protestuję.

Jedyne, co mi się nie podobało, to narrator. Pojawia się raz i omawia sposób postrzegania świata przez Hyakkimaru. Jest to podwójnie zbędne, bo można się tego domyślić z ujęć pokazujących, jak postrzega świat, a gdybyśmy mieli wątpliwości, w drugiej połowie odcinka wyjaśnia to mnich. Narrator wydaje się wepchnięty zupełnie przypadkowo. Gdyby pojawiał się częściej, można by się do niego przyzwyczaić, ale przy tak sporadycznych wystąpieniach jedynie wybija z rytmu. Niemniej, to tylko kilkadziesiąt sekund, reszta była świetna.

Leave a comment for: "Dororo – odcinek 2"