Egao no Daika – odcinek 1

Pierwszą moją myślą po zobaczeniu materiałów promocyjnych tego anime było „oho, wygląda to jak Regalia…”. I cóż… seans pierwszego odcinka potwierdził moje obawy, bo choć wyraźnie widać, że obie produkcje znacząco się od siebie różnią, to kilka podobieństw jest wręcz uderzających. A to źle wróży tej serii. Ale może najpierw krótkie wprowadzenie.

Księżniczka Yuki wraz z ukończeniem dwunastego roku życia częściowo przejmuje władzę nad państwem (rodzicom wygodnie umarło się zaraz po urodzeniu córki…) i fakt ten niezmiernie cieszy nie tylko jej poddanych (którzy zebrali się na jej uroczystym przemówieniu niczym fani pierwszego lepszego zespołu idolkowego na koncercie, w dodatku z podobnymi rekwizytami), ale również warstwę rządzącą. Nie żeby smarkata monarchini królestwa Soleil otrzymała odpowiednią edukację i miała przy sobie kompetentnych doradców, którzy by jej wyjaśniali co i jak np. w trakcie zatwierdzania krajowego budżetu… A że sytuacja na granicy z Imperium jest wyjątkowo niewesoła, zaś głowa państwa o polityce nie ma pojęcia, to sukcesów królestwu nie wróżę…

Z materiałów promocyjnych wiemy, że drugą protagonistką będzie młoda pilotka z drugiej strony barykady, ale pierwszy odcinek poświęcono w całości na zarysowanie sytuacji panującej w ojczyźnie Yuki. Niestety, już na pierwszy rzut oka widać, że nikt z ekipy nie silił się na chociażby pozory realizmu. I nie mówię tu o wątku fantastyczno-naukowym, bo ten jest bardzo standardowy. Protokół dworski istnieje tutaj w jakiejś dziwnej zmutowanej formie (to, że najbliższy ochroniarz głowy państwa ma lat piętnaście i zachowuje się jak szczeniak, to najmniejszy problem), a rażących braków logicznych nie wynagradza nawet scenariusz, bo dostajemy wyjątkowo nudne i niezdarne wprowadzenie, powtarzające podręcznikowe błędy.

Bohaterowie podobnie jak fabuła, która jeszcze nie rozwinęła skrzydeł, a już się widowiskowo wywraca, to zbieranina schematów, tak bardzo jednowymiarowych, że wystarczy jeden rzut oka, by wiedzieć, kto jaki ma charakter… Yuki jest słodka, niezdarna i ma złote serduszko (no jak tu takich dziewuszek nie kochać…), eskortujący ją wszędzie Joshua to nieodpowiedzialny i porywczy młokos, doradczyni księżniczki jest poważna i sztywna. I tak dalej. Może chociaż po drugiej stronie barykady będzie lepiej? Chociaż patrząc po animacji towarzyszącej piosence z końca tego odcinka, mam co do tego poważne wątpliwości.

Pod względem technicznym seria jest poprawna, chociaż już w pierwszych dwudziestu minutach pojawia się trochę krzywizn, ale generalnie nie ma na co narzekać… Chociaż nie. Scena z samego początku odcinka, jak anonimowy tłum macha do księżniczki była… dziwna. Wyglądało to, jakby animację połączono z nagraniem realnej widowni koncertowej. Ale może to było komputer? Tak czy siak efekt końcowy był dosyć osobliwy. Ale może to tylko ja…

Cóż, jak nie spodziewałam się, iż to będzie dobre anime, tak nie przypuszczałam, że już sam początek jasno to pokaże. Są tu jacyś wielbiciele infantylnych i naiwnych opowiastek o kosmicznej wojnie? To coś dla Was…

Mamy słodkie dziewczynki, mamy obce planety, mamy mechy i nie zawahamy się ich użyć!

Leave a comment for: "Egao no Daika – odcinek 1"