Endro~! – odcinek 1

Bohaterka, słodziutka jak cukierek, ale z odwagą przepełniającą serce, wraz z trzema towarzyszkami stawia czoło Władcy Demonów i pokonuje go siłą przyjaźni oraz pradawnym zaklęciem. Happy end i napisy końcowe… Zaraz, tak szybko?

 

Początkowo może się wydawać, że to tylko piękny sen Yulii, nazywanej także Yuusha – Bohaterką, która z oporami budzi się, by udać się… Do szkoły dla przyszłych poszukiwaczy przygód! Oczywiście w towarzystwie trzech przyjaciółek: kapłanki Seiry, wojowniczki Fai i czarodziejki Mei. W szkole natomiast dzień zaczyna się od odejścia na emeryturę dotychczasowego nauczyciela i przybycia jego zastępstwa: uroczej i słodkiej dziuni, która budzi zachwyt całej klasy. I nawet nietoperzowe skrzydełka oraz zakręcone różki nie budzą niczyich wątpliwości… Nowa pani profesor zapowiada zajęcia praktyczne w pobliskich ruinach.

 

Tu właśnie okazuje się, że ma ona także PLAN, a scena z początku odcinka tak naprawdę rozegrała się w przyszłości. Zaklęcie rzucone przez dzielną drużynę pogromczyń zła przeniosło Władcę Demonów w przeszłość (i nieco zmieniło mu wygląd); co za tym idzie, zamierza on skorzystać z okazji i dopilnować, by Bohaterka nie została Bohaterką! Czyli pogrzebać żywcem… Nie no, nie przesadzajmy. Wystarczy, jeśli uda się ją jakoś wyrzucić ze szkoły i po kłopocie! Ale jak to z planami Złych bywa, zdarza im się nie wypalić i tak oto Bohaterka kończy odcinek z nowiutkim różowym mieczykiem.

 

Nie powiem, to było lepsze niż się spodziewałam. To znaczy – było różowe, słodkie i pozbawione głębszych treści, ale przynajmniej nie obrażało inteligencji widza w taki sposób, jak Bermuda Triangle. Powiedziałabym, że ten odcinek położył przyzwoite podwaliny pod komedyjkę fantasy skrzyżowaną z serią o słodkich dziewczętach robiących słodkie rzeczy. Nie należy się tu spodziewać ostrej satyry na gatunek – dziewczęta i ich słodycz pozostaną na pewno na pierwszym planie – ale jeśli nie zabraknie pomysłów na kolejne niecne plany Władcy Demonów (in spe), rzecz może się okazać zaskakująco oglądalna.

 

Niepokoi na razie poziom wizualny. Wprawdzie w czołówce (na końcu odcinka) przewija się trochę ładnych widoczków, ale sam odcinek to była bida z nędzą do tego stopnia, że nie bardzo miałam co łapać na poglądowe zrzutki. Właściwie wszystko, co dobrze wyglądało (i wymagałoby jakiejś animacji), było opękane nieruchomymi kadrami, zaś tło za bohaterkami częściej niż by wypadało zmieniało się na kolorowe efekty graficzne. Inna rzecz, że w przypadku takiej serii nie jest to wada kardynalna, ot – mogłoby być lepiej.

Leave a comment for: "Endro~! – odcinek 1"