Girly Air Force – odcinek 1

Flota ewakuacyjna Szanghaju zostaje zaatakowana przez tajemnicze obiekty latające zwane Xi. Okręty obronne ani lotnictwo tradycyjne nie mogą sobie z przeciwnikiem w żaden sposób poradzić. Kiedy sytuacja wydaje się beznadziejna, na ratunek przylatuje czerwony Sab JAS 39 Gripen, który podejmuje skuteczną walkę z przeciwnikiem.

 

Po zakończonej walce myśliwiec ląduje na wodzie i zaczyna tonąć. Na ratunek rzuca się jeden z pasażerów łodzi ratunkowej. Po dopłynięciu do myśliwca zauważa znak japońskiego lotnictwa wojskowego, a w kokpicie pilota odkrywa piękną nastolatkę. Nastolatkę, która nieoczekiwanie postanawia go pocałować.

Kei Narutani, bo tak ów bohater się nazywa, ewakuował się z Szanghaju do rodziny w Japonii. Razem z nim przybyła jego koleżanka z dzieciństwa, Minghua. Kei planuje zapisać się do JASDF, by zostać pilotem tajemniczego myśliwca i ruszyć do walki z Xi. Jego przyjaciółce ten pomysł się jednak nie podoba, co staje się przyczyną kłótni.

 

Podczas robienia zakupów Kei zauważa czerwony samolot transportowany na lawecie. Bez dłuższego zamysłu rusza za nim rowerem i w ten sposób trafia do bazy JASDF, która znajduje się w pobliżu. Chwilę później chłopaka odnajduje Minghua, po czym obydwoje zostają uprowadzeni przez facetów w czerni. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – w trakcie przesłuchania Kei zostaje uratowany przez czerwony myśliwiec, a całe zajście okazuje się prowokacją mającą zmotywować pilota maszyny.

Czerwony Gripen to specjalnie zmodyfikowana maszyna do walki z Xi, zwana „córką”. Jej pilotem jest automatyczny mechanizm walki – ANIMA, który ma postać ślicznej nastolatki. Z niewyjaśnionych przyczyn ów interfejs upodobał sobie Keia, którego zadaniem będzie teraz ustabilizowanie zachowań pilotki. Przecież byłoby nudno, gdyby bohater dostał bardziej zwyczajną rolę, co nie?

Muszę przyznać, że nieźle zrywałem boki podczas seansu. Fabuła prowadzona jest w niezwykle poważnym tonie, do którego kompletnie nie pasują zachowania postaci, przebieg walk czy kompletny brak informacji na temat  świata przedstawionego. Do kwestii fizyki lotu też zastosowano raczej swobodne podejście, jeśli można to tak określić – fani myśliwców i lotnictwa zachwyceni nie będą. Sam sztab wojskowy i wpuszczenie cywila do super tajnego projektu są również śmiechu warte. Niezłą komedią jest też wystawianie do walki z nadzwyczajnym przeciwnikiem leciwego Miga-21.

Oprawa wizualna jest dobra, chociaż nie zachwyca. Jest jednak kilka elementów które wypada pochwalić. Naprawdę dobrze odwzorowano myśliwce – Gripena oraz Miga-21. Animacja walk powietrznych zrobiona jest poprawnie, chociaż mocno psują ją nierealistyczne powietrzne manewry Xi, Gripena oraz rakiet. Nieco gorzej prezentują się sylwetki postaci, które już w pierwszych scenach potrafiły się deformować. Tła nikogo w osłupienie nie wprawią, chociaż nie były też nadmiernie uproszczone i biedne.

Girly Air Force po pierwszym odcinku nie wzbudziło mojej euforii czy ciekawości. Sam koncept myśliwców nie jest zły, ale założenia fabularne nie do końca mnie przekonują. Mam jednak cichą nadzieję, że tak jak w Kantai Collection czy Girls und Panzer dostaniemy przynajmniej smaczki historyczne dotyczące maszyn. Już po pierwszym odcinku wiem, że główny bohater do wybitnych i ciekawych postaci nie należy. Jest naiwny, nie zauważa własnego otoczenia, nie ma jakiejkolwiek wiedzy dotyczącej wojskowości, a głoszone przez niego morały denerwują nie mniej niż przemowy Shiro z pierwszej odsłony Fate/Stay Night. Co gorsza, zapowiedź kolejnego odcinka nie napawa optymizmem – zapowiada się odcinek o CGDCT i przeciętnej maści romansidło.

Leave a comment for: "Girly Air Force – odcinek 1"